Przejdź do głównej zawartości

FAŁSZYWY POCAŁUNEK

Kiedy czytelnik przywiąże się do kilku autorów, to bardzo trudno sięgnąć po inną pozycję z gatunku, który darzy czystą miłością. Ale jak już się odważy i zacznie czytać to porównuje i porównuje, a to nie tędy droga. Trzeba dać powieści szansę i starać się wyrzucić z głowy wcześniej przeczytane książki, po to by móc obiektywnie spojrzeć na opowieść. Tak właśnie było w przypadku pierwszego tomu Kroniki Ocalałych, pt. "Fałszywy Pocałunek", którego autorką jest Mary E. Pearson. Wszyscy śledzący zagraniczne nowinki czytelnicze oraz bookstagram, z pewnością kojarzą tę autorkę, ponieważ jej nazwisko pada wielokrotnie wśród pasjonatów NEW ADULT oraz FANTASY. A anglojęzyczna okładka powieści przewijała się często w światku fanów fantasy - jej tytuł to "The kiss of Deception".



Piękna okładka (choć wiele osób mówiło, że oryginalna jest dużo lepsza) i tajemnicze zapowiedzi skłoniły mnie do tego by sięgnąć po nią i przepaść na dobre dwa wieczory. 


Główną bohaterką tej powieści jest pierwsza córka pary królewskiej, księżniczka rodu Morrighan, wobec której, zgodnie z tradycją oczekuje się posłuszeństwa oraz zawarcia politycznego małżeństwa. Arabella nie należy jednak do przykładnych księżniczek. Woli, kiedy zwraca się do niej per Lio, jest ambitna, ma niezwykłą łatwość do nauki języków starożytnych i potrafi doskonale władać sztyletem, z którym rzadko się rozstaje. Buta i krnąbrność księżniczki znana jest na całym dworze i to właśnie dzięki tym cechom, Lia podejmuje ostateczną decyzję, sprzeciwia się aranżowanemu małżeństwu i wraz z przyjaciółką ucieka na wieś, niszcząc tym samym sojusz zawarty między dwoma zwaśnionymi rodami. Dziewczętom udaje się sprytnie zatrzeć za sobą ślady i dotrzeć do nadmorskiej, rybackiej wsi, gdzie podejmują pracę w gospodzie. 
Lia cieszy się, że udało jej się zmylić rycerzy króla, nie zdaje sobie jednak sprawy, że jej tropem podąża zabójca oraz odtrącony (zaciekawiony) książę, z którym miała zawrzeć związek małżeński.

Do tego momentu wszystko było jasne i klarowne, wręcz banalne, ale taki był pewnie zamysł, bo później zaczynają się "schody". Rozdziały podzielone są na spostrzeżenia trzech osób. Raz opowiada zabójca, raz książę, a kiedy indziej Lia. O ile w przypadku księżniczki wszystko jest jasne, o tyle w rozdziałach dotyczących mężczyzn fabuła kręci się jak w kołowrotku. Ta część powieści skonstruowana jest tak, że w żaden sposób nie można się dowiedzieć, który z mężczyzn jest zabójcą, a który księciem. Ten schemat jest jak powiew świeżego powietrza, ponieważ czytelnik sam wybiera sobie osobę, którą lubi i jej kibicuje. Dopiero w drugiej połowie powieści okazuje się czy dobrze celował. Ja, muszę się przyznać, obrałam nie tego bohatera, ale przeczuwam, że w późniejszych tomach będę miała rację i mój czytelniczy nos mnie nie zawiedzie.

Choć z tego przydługiego wstępu można wywnioskować, że historia jest sztampowa i właściwie spotykana raz po raz, to jednak muszę przyznać, że to nie szkodzi powieści. Wokół oklepanej historii  miłości księcia i królewny, autorka utkała tak baśniowy świat, przepełniony pięknymi opowieściami  starożytnych bardów czy może raczej mitologią, że nie sposób się oderwać od czytania. Podania są skomplikowane, niosą dużo bólu i chaosu, ale z karty na kartę wraz z główną bohaterką dowiadujemy się, że te historie mają sens i kilku osobom bardzo zależy na tym by nie wyszły na światło dzienne.

Po przeczytaniu trzech czwartych tej historii, okazuje się, że akcja zaczyna gnać jak szalona, autorka doświadcza Lię takim zestawem złych przygód, że w niektórych momentach zastanawiałam się czy bohaterka nie będzie miała syndromu sztokholmskiego. Dzięki sprytnym zabiegom literackim, szybkim zwrotom akcji i niemonotonnym opisom, powieść pochłania się litera po literze, i kiedy już  jesteśmy (dosłownie i w przenośni) u wrót, to docieramy do ostatniej karty i mamy ochotę w coś uderzyć.
Pytanie, pod tytułem:
- Co będzie dalej? - musi pozostać w stanie zawieszenia, ponieważ, na drugi tom przyjdzie nam poczekać. Nie ma jeszcze informacji na temat kontynuacji polskiego wydania, ale każdy fan fantasy, który sięgnie po tę pozycję będzie czekał na nią z zapartym tchem.



Wracając natomiast do porównań, to można się dopatrywać wpływu Sarah J. Maas, ewentualnie Danielle L. Jensen, ale naprawdę w niewielkich ilościach. Jestem przekonana, że teraz Pearson będzie wskazywana za wzór do naśladowań. Wierzę, że "Fałszywy pocałunek" to dopiero wstęp do niezwykłej przygody.
Bardzo polecam.
W dziesięciostopniowej skali:

8/10


Tytuł oryginalny: The Kiss of Deception
Tłumaczenie: Emilia Skowrońska
Wydawnictwo: Initium
Rok wydania: premiera 3.08.2017
Seria/Cykl: Kroniki Ocalałych, tom 1
Oprawa: miękka
Liczba stron: 544
ISBN: 978-83-62577-54-5


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn