Przejdź do głównej zawartości

J. Bednarek i J. Kaczanowska – Galopem po szczęście

Czy szczęście to pieniądze, świetna praca i pozycja? A może bliskość drugiej osoby, wsparcie rodziny, ciepły obiad na stole? Każdy człowiek by być szczęśliwym, potrzebuje czegoś innego, ale wszystkim, bez wyjątku potrzebna jest miłość. Nie tylko ta w znaczeniu romantycznym, ale też ta rodzinna, przyjacielska i pełna życzliwości. Pisarski duet Bednarek & Kaczanowska, po wielkim sukcesie Ogrodu Zuzanny, powrócił z nowym pomysłem. I to jakim!




Tym razem wraz z bohaterami wędrujemy z przepełnionej i pędzącej Warszawy prosto na Podlasie. Do miejscowości, która słynie z hodowli wspaniałych koni i jest dumą całego wschodu Polski. Zderzenie dwóch zupełnie innych (choć polskich przecież) kultur, najbardziej daje się we znaki Basi, która wraca w rodzinne strony po wielu latach nieobecności, po to by zacząć wszystko od nowa. Kobieta szybko przypomina sobie o konwenansach tam panujących, o pozorach, które ważne są dla mieszkańców i swego rodzaju życiu na pokaz. Denerwuje ją małomiasteczkowość, plotki i siermiężne podejście do życia. Nie chce się pogodzić z faktem, że tu kobieta nadal traktowana jest jedynie jako smutny dodatek do męża, który tylko gotuje, sprząta i zajmuje się wychowywaniem kolejnych dzieci. Mimo wszystko, godzi się z dawno niewidzianymi rodzicami i rozpoczyna życie od początku. 

Ale nie tylko Basia jest tutaj ważna. Tak jak w poprzednich książkach, tak i tutaj, autorki skupiły się nad bohaterami, tworząc cudowne literackie społeczeństwo, składające się ludzi różnych kultur, religii i osobowości, dzięki czemu powstał nad wyraz zabawny i bardzo przyjemny miks. A wierzcie mi, w każdej miejscowości znajdą się takie indywidua. Oprócz Basi i jej córki, jej zakochanych w tradycji rodziców, mamy nudną (wydawałoby się) Anię, oddaną matkę, żonę, doskonałą panią domu i jednocześnie zagubioną kobietę z ogromnym problemem alkoholowym. Poznany też niezwykłego i spokojnego trenera koni – Piotra, który potrafi poskromić nawet najbardziej krnąbrnego wałacha. Wrócimy też na chwilę do uroczej Malwiny i Jurko, których poznaliśmy w Starej Leśnej, młodego małżeństwa, oczekującego właśnie pierwszego potomka. Zajrzymy do domu zdziwaczałej szeptuchy, która zna się na ziołach jak nikt inny oraz ekstrawaganckiej dziedziczki, staruszki czerpiącej z życia pełnymi garściami. Zapukamy do drzwi miejscowego proboszcza uwielbiającego jeść i poznamy pewną wyjątkową zakonnicę poruszającą się po drodze liliowym starym mercedesem i kurzącą papierosy niczym wytrawny harleyowiec. Pamiętając o tym, że Podlasie znajduje się blisko wschodniej granicy, autorki wykreowały też postaci, które mnie osobiście najbardziej się podobały. Mam tu na myśli prawosławnego ojca, dość mrukliwego i nieco introwertycznego, do szaleństwa zakochanego w swoje żonie Greczynce, pięknej Helenie. Wszyscy Ci bohaterowie, prędzej czy później będą musieli zmierzyć się z problemami, które dotykają każdego człowieka.

Ta książka jest wyjątkowa pod każdym względem. Pod  płaszczykiem humoru, lekkości i obyczajowości kryje się wachlarz zachowań i problemów czysto psychologicznych, które bohaterowie muszą rozwiązać i sobie z nimi poradzić. Krok po kroku, element po elemencie układają życie tak, by wszystko, co się posypało zebrać razem i zacząć od początku. Pamiętać bowiem musimy, że każdy w życiu może się pogubić, wielu z nas ma w zanadrzu jakąś okropną tajemnicę i ciężar na sumieniu, który potrafi przygniatać każdego dnia. Ważne jest więc to, kto, kiedy i w jaki sposób pomoże nam się z tego wykaraskać. To wyjątkowa lektura, pozostająca w głowie na długo po zakończeniu czytania. Książka o miłości, rodzinie i wartościach, które powinny być stawiane zawsze na pierwszym miejscu.

Mistrzynie najcieplejszych, pachnących domem i drożdżówką książek powracają w przepełnionej miłością, emocjami i wzruszeniami powieści. Zajrzyjcie do niej koniecznie!


Komentarze

  1. Jak tylko zobaczyłam tę książkę, to ucieszyłam się, że pojawia się wątek koni w polskiej literaturze. :) Ma szansę przybliżyć te wspaniałe zwierzęta ludziom, którzy ich nie znają. Super, że miałaś okazję przeczytać tę powieść!
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście do premiery niedaleko i będziesz mogła się nacieszyć lekturą :*

      Usuń
  2. ;-) fajnie, że w bibliotekach coraz więcej książek o koniach, nienachalnie chcę się pochwalić, że też taką napisałam i zachęcam do lektury, Konie. Suita na cztery kopyta. 15 opowiadań o koniach, a każde dzieje się w innym kraju ;-) tyle ;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn