Rzecz dziś o kolorach.
Pewnego
dnia Małż pojechał oglądać do znajomego jego nowy samochód.
Przybył po kilku godzinach i zaaferowany opowiada mi ile to ma koni
mechanicznych, ile pali, jaki ma przebieg, napęd na cztery koła i
silnik prawie jak od samolotu. A ja oczywiście pytam o najważniejszą
dla mnie rzecz, czyli:
-
To jaki ma kolor?
-
No, taki wiesz... Niebieski, ciemny metalic, ale taki bardziej
fioletowy, coś jakby morski.
No
to wzruszyłam ramionami i poczekałam do momentu, aż zobaczę
to kolorowe cudo na własne oczy.
Po
kilku dniach spotkałam znajomych przed Biedrą, wysiadali właśnie
ze swojego nowego, srebrnego samochodu.
Komentarze
Prześlij komentarz