O tej serii nie trzeba przypominać fanom szeroko pojętej fantastyki. Warto jednak polecić ją wszystkim tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z high fantasy. O nieco tolkienowskim zacięciu oraz niezwykłym klimacie pisałam przy okazji Pierwszego rogu, a także Drugiego legionu. Oko pustyni jest ich kontynuacją i przede wszystkim wspaniałym nośnikiem emocji. Z tego krótkiego wstępu wywnioskować można, że warto sięgnąć po tę powieść. A dlaczego?
Każdy, kto miał przerwę pomiędzy drugim, a trzecim tomem może odetchnąć z ulgą, bowiem w tym tomie zastosowano sprytny i korzystny zabieg przypomnienia obu pozycji. Dzięki temu, wszystkie odrobinki, które umknęły czytelnikowi na przestrzeni miesięcy oczekiwań, pięknie składają się w całość.
Ulubieni bohaterowie wracają w pełnej krasie. Faktem jest, że z tomu na tom obawiam się potknięcia, jakiegoś drobiazgu, który większość autorów fantastycznych prędzej czy później popełnia. Obawiam się go dlatego, że poprzednie części były fenomenalne, więc kolejna musi być nośnikiem jakiejś pisarskiej porażki. Otóż nie. W tym tomie również tego nie ma. Fabuła jest tak samo pyszna jak wcześniej, choć może nawet i lepsza. Bohaterowie wplątani są w sieć dworskich intryg, z którymi muszą sobie poradzić, a robią to w sposób zaiste wyborny i nienudny. Ten tom jest dużo spokojniejszy od poprzednich, ale wskazuje na niebywały talent autora, wspaniałą wyobraźnię i rzutki umysł. Niektórzy zarzucają Schwartzowi zbyt długie i mętne w odbiorze opisy. ale według mnie to genialny nośnik informacji, który warto przeanalizować.
Jak zwykle, Richard Schwartz złączył zgrabnie w całość kilka wątków fabularnych, które na początku aż proszą się o wyjaśnienie, ale potem sensownie zostają wytłumaczone. Dokładnie, krok po kroku czytelnik jest w stanie sobie ułożyć zdarzenia, dopasować je do wykreowanego świata i po drodze się nie pogubić. To duży atut jeśli chodzi o literaturę fantastyczną. Jasne i klarowne wątki to rzadkość.
Najlepsza rzecz, która zdecydowanie wywindowała moją ocenę w stosunku do te książki to zakończenie. Jest ono tak niejednoznaczne i nieoczywiste, że zostawia czytelnika w stanie zawieszenia, ponieważ nie wiadomo dokładnie, w którym kierunku autor pójdzie w części czwartej. Owszem, można zajrzeć na niemieckie portale czytelnicze i podejrzeć spoilery, ale nie ma sensu psuć sobie oczekiwania na kolejny tom, a najnormalniej cieszyć się ze świetnego zakończenia. Jaka będzie kolejna część i czy autor utrzyma poziom, o tym dowiemy się już za kilka miesięcy.
Komentarze
Prześlij komentarz