Przejdź do głównej zawartości

Paulina Hendel – Cmentarz osobliwości

 Cóż tam u Pauliny Hendel, zapytacie? A ja odpowiem, że wszystko wspaniale i literacko jak zwykle wybornie, bowiem młodzież (i nie tylko) zachwycać się może jej najnowszą powieścią. Dodam jedynie, że jest chyba najlepszą z dotychczasowych, a że warto po nią sięgnąć – o tym poniżej.



Mamy tu chłopaka, który zostaje spadkobiercą pięknej nieruchomości. W zabytkowym dworze, w którym zamieszkał nic nie dzieje się normalnie. Na pobliskim cmentarzu bowiem, należącym do dworu, rezydują duchy, a Max musi zrobić wszystko, by go nigdy nie opuściły.

Pyszna była to lektura. Podobna ((jeśli chodzi o fabułę) szalenie do powieści V.E. Schwab, ale za to napisana piękniej i z olbrzymią drobiazgowością. Sceny grozy cudownie przeplatały się tu z dowcipnymi i zaskakującymi, dialogi pierwszorzędnie ilustrowały treść, a bohaterowie to postaci dopieszczone w każdym szczególe. 

To wyjątkowa, plastycznie i z rozmachem napisana, barwna opowieść o przemijaniu i tym, jak ważna jest pamięć o tych, którzy odeszli. Historia, która zachwyca swoją wyjątkowością i niebanalnymi rozwiązaniami. To książka szalenie emocjonalna, wywołująca w trakcie lektury całe spektrum odczuć; od smutku i niemal depresyjnej melancholii, poprzez euforię aż do szoku spowodowanego plot twistami fabularnymi.

Emocje zawsze towarzyszą lekturze książek Pauliny Hendel, ale oprócz nich, tych nawarstwiających się jedna po drugiej, autorka potrafi też czytelnika przytrzymać na dłużej. Jedno zdanie, wtrącenie, lub zaznaczenie jak ważna jest scena, może spowodować u czytelnika korowód myśli nad własnym życiem, jego celowością i tym, co dalej.

Polecam gorąco! Nie wahajcie się jej czytać!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn