W trakcie czytania tej książki, miałam tyle myśli, że powinnam je była zapisywać. Po skończonej lekturze, stwierdziłam krótko: WOW! I choć lubię mówić o przeczytanej książce i zwracać uwagę na pewne niuanse, to wtedy, tylko te trzy litery były w stanie określić mój zachwyt nad tytułem. Teraz, kiedy trochę ochłonęłam, mogę napisać więcej.
Fabuła nie jest zbyt skomplikowana, acz dość oryginalna i zwiastująca kolejne tomy. Rzecz dzieje się na bagniskach zajętych przez ludzi. W osadzie panuje dziwna hierarchia, która utrzymuje w ryzach durnych mieszkańców. Nad wioską czuwa wójt samozwaniec z bandą orków przy boku i swego rodzaju wiedźma, którą obdarzono ogromnym zaufaniem. Ludzie żyją w tym przepełnionym przemocą i gusłami świecie, funkcjonując tak, jak nakazuje władza i wierzenia, przymykając oko na ginące dzieci i bojąc się potworów z bagien. Do wioski przybywa zakonnik, zwany Wstęgą – były mieszkaniec osady, który szybko orientuje się w sytuacji miejscowych i postanawia wyrwać ze szponów potwora, wcześniej porwanego chłopca.
Ta książka na pewno była pierwszym tomem jakiegoś cyklu. Wprowadzenie czytelnika w nowe fantastyczne uniwersum, odbyło się bezboleśnie i niezauważalnie. A dlaczego? Ano dlatego, że napisana jest tak płynnie i lotnie, że trudno przestać czytać. Litery same pchają się przed oczy i nie ma możliwości, by pominąć jakikolwiek ustęp tekstu. A, że autor popełnił opisy z gracją i w ładnym stylu, to czytanie sprawia autentyczną przyjemność.
Nawiązania do wierzeń słowiańskich, mnogość przeróżnych stworów, gusła i zabobony aż wylewają się z kart tej powieści, tworząc swego rodzaju niepokojący spektakl teatralny, wypchany po brzegi obsadą. To pomieszanie różnych kreatur, literackie, potworne hybrydy, są tak ważne, jak główni bohaterowie. W tej książce dzieje się magia. Dosłownie, bo otacza szczelnie wszystkie miejsca i służy też głównym postaciom, ale i w przenośni, bo czaruje czytelnika. A to już jest sztuka i wymaga talentu, którym Tomasz Kamiński właśnie zalśnił niczym magiczna wstęga na piersi Kadriana.
Autor wniósł do polskiego fantasy powiew świeżości. Wymyślił i przelał na papier niedoskonały, wręcz cuchnący obłudą świat, w którym walka ze złem nie jest prosta, a wybory głównych bohaterów mogą zaważyć nie tylko na ich życiu, ale też wpłynąć na innych.
Bohaterów skonstruował pysznie, choć siermiężnie. Mamy, tu i bogobojnego idealistę Kadriana, i ostrożną, ale pełną werwy Isserę oraz mojego ulubionego, przypominającego mi nieco Ogara z GOT –Zankelda. Nie mogę też zapomnieć o chłopcu porwanym przez potwora. Te dwie postaci są jeszcze owiane tajemnicą, ale już nie mogę się doczekać jaką rolę odegrają w dalszej części przygód.
Wspaniała to była uczta czytelnicza i interesująca nad wyraz. Czytajcie, drodzy miłośnicy fantastyki, bo to naprawdę kapitalna lektura!
Komentarze
Prześlij komentarz