Przejdź do głównej zawartości

Michał Śmielak — Bielma

 Osobom lubującym się w polskich kryminałach, Michała Śmielaka przedstawiać nie trzeba. Tym nieprzekonanym lub co gorsza nie znającym autora, uprzejmie donoszę, że warto. Oj, jak warto!



Powrócił autor do uwielbianego przez czytelników Kosmy Ejchersta i podarował mu iście "święte" śledztwo, pełne cudów, głoszenia Słowa Bożego oraz natchnionego Duchem Świętym proroka, który pod świętą lipą nawraca grzeszników. 

Brzmi to odrobinę jak treść katolickiej książki obyczajowej, ale w rzeczywistości jest mięsistym kryminałem, w którym nic nie jest oczywiste, a już najbardziej przeklinający ksiądz, któren to swoją siłą naładowałby reaktor atomowy bez użycia atomu. 

Jak zwykle bawiłam się przednio! Autor z niebywałą lekkością i poczuciem humoru przedstawia historię Bielm — niewielkiej miejscowości, ukrytej pośród bieszczadzkiego drzewostanu. Sprawnie wplata w opowieść retrospekcje i wrzuca garść historycznych ciekawostek, podsycając ciekawość i tworząc coś w rodzaju miejscowej legendy.

Jak zwykle napracował się przy postaciach, niczym gierkowski przodownik budownictwa. Jął wyciągać z wyobraźni takich przedstawicieli kościoła i władzy, że scenarzyści "Rancza" nie powstydziliby się osadzić ich w którymś odcinku.

No i potem wsadził Śmielak kij w mrowisko, a potem potrząsnął nim z całą mocą i rozsypał ten pięknie uklepany kopczyk pracowitych stworzeń. Tak, moi drodzy, jest to książka poświęcona głównej mierze szeroko pojętej wierze katolickiej. Jeśli więc jesteście osobami silnie związanymi z KK to nie radzę tej książki czytać, a jeśli lubicie tego typu tematy, i całkiem logiczne i świeże spojrzenie na ten przybytek, to uprzejmie donoszę, że będziecie zachwyceni.

Autor skupił się na ludziach zamieszkujących małe miejscowości. Zwrócił uwagę na pewną przaśność i ślepią wiarę w Boga. Ukazał ludzi z całym dobrodziejstwem inwentarza. Wskazał i wady, które biorą się z przebywania ciągle w jednym miejscu, chorego zaufania i kultywowania tradycji, ale też zalety, cudownie kojarzące się z rodziną, domem i sielskim życiem w zgodzie z Dekalogiem.

To była doskonała i wielogodzinna przygoda, której długo nie zapomnę. Dopracowana, przemyślana i logiczna, okraszona dawką absolutnie genialnych dialogów i otoczona wianuszkiem postaci pysznych i wyrazistych. Polecam Wam tę zagadkę kryminalną, całą swoją duszą!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn