Przejdź do głównej zawartości

Nie chce mi się

Kiedyś w jednej ze szkół podstawowych na lekcji języka polskiego, poproszono uczniów o napisanie rozprawki na temat: "Wiem, że nic nie wiem". Dwadzieścia lat temu, kiedy utożsamiałam się z tamtymi uczniami, zadanie to wydawało się tak kuriozalne i idiotyczne, że nie nadawało się do niczego, a tym bardziej do pisania.




A dziś mi się nie chce. Napisałabym coś konstruktywnego mniej lub bardziej. Pochwaliłabym się moimi przemyśleniami na temat przepływającego przez palce życia, ale mi się nie chce.

Nie chce mi się nawet myśleć, że Kasia Nosowska potrzebowała muchy, którą mogłaby zabić, żeby coś naskrobać. Na mnie nie zadziałałoby nic co mogłoby pobudzić mój cierpiący na "tumiwisizm" mózg. Sprawa jest prosta jak budowa cepa, bo nie chce mi się.

A jak mi się nie chce, to choćby skały srały i były dwie niedziele w kupie, to nic nie poradzę, bo jak już wcześniej wspominałam - nie chce mi się.

Powiedziałabym nawet, że nie chce mi się nie chcieć, ale to byłoby kłamstwo, bo chce mi się dziś nie chcieć, bo jest niedziela, a jutro poniedziałek, więc mogę znaleźć sobie wytłumaczenie i oddać się temu "nicniechcejstwu" w całości.

A bo czy to takie złe, że czasem energia w bateriach spada do zera i trzeba zrobić sobie stop dla zdrowotności i głośno powiedzieć, że NIE CHCE MI SIĘ!

A tego i Wam życzę, bo jak wiecie - nie chce mi się.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale stawia n