Czasem potrzeba przeczytania lektury lekkiej i niezobowiązującej doprowadza do tego, że wybory bywają nietrafione. Ba! Powodują, że ma się ochotę natychmiast odłożyć tę książkę, ponieważ ani ona nie relaksuje, ani nie wycisza. Denerwuje za to okrutnie i wprowadza w stan permanentnego niedowierzania.
Rzecz opowiada o wspaniale zbudowanych, niezwykle męskich motocyklistach i ich kobietach. Każdy tom, jak mniemam, poświęcony jest osobnej parze. Ja trafiłam na część poświęconą Ghostowi i Carmelli. W skrócie wygląda to tak, że ona jest głupiutka, sama nie wie czego chce od życia, a on jest wielkim macho, który zawsze dostaje to czego chce bez względu na wszystko.
Nie znam świata motocyklowego, nie znam konotacji łączących dany klub, ale jeśli choć w połowie spełniają warunki zapisane w tej książce, to niechybnie czeka ludzkość zagłada.
W opowieści pani Wolf, bowiem, mężczyźni zamieniają się w bezmózgich troglodytów, którzy przepięknie posługują się łaciną i używają jej w każdym zdaniu, w przeróżnych konfiguracjach. Są to też ludzie, którzy traktują kobiety przedmiotowo, a najwyższą formą przywiązania do siebie jest zawłaszczenie jej narządu rodnego i nazwanie kobiety "swoją starą".
To, co jednak szokuje najbardziej, to ślepe posłuszeństwo kobiet wobec swoich wybranków, tolerowanie chorej i zakrawającej na obsesję zazdrości i tkwienie w tym toksycznym związku do cna.
Ta książka miała jedno zadanie: zrelaksować i dać odrobinę wytchnienia, może romansu. Niestety w moim przypadku, przyprawiła o ból głowy i stan nieustającego stuporu, który momentami przemieniał się w zażenowanie, a innym razem w niedowierzanie.
Trudno mi tę pozycję polecić komukolwiek.
Komentarze
Prześlij komentarz