Wydaje się, że w opowieściach grozy zawsze sprawdzają się zwidy występujące u głównych bohaterów, jakieś tajemnicze szepty, znaki pojawiające się tu i ówdzie. I jest to oczywiście prawda. Dobrze też sprawdzają się dziecięce rysunki i to takie, których dorośli nie rozumieją.
Jest to historia niezwykle utalentowanego chłopca, który zaskakuje swoją nianię niezwykłymi rysunkami. A te, z dnia na dzień stają się coraz bardziej mroczne i niepokojące.
Nie była to historia zła. Być może trącała czasem banałem i podążała utartym szlakiem, ale w większości jako tako trzymała poziom. Były elementy straszne, które powodowały stres i podwyższone tętno, były też fragmenty, które uspokajały i wyciszały, ale w zasadzie wszystko to już było. Jako czytelnik nie czułam zaskoczenia, fabuła była bardzo przewidywalna i mimo kilku fajnych trików, niestety momentami nużąca.
Rekulak swoje postaci wymyślił przedziwnie. Są pełne sprzeczności, kuriozalnych, niezrozumiałych zupełnie zachowań, podejmowanych przez nich decyzji, czy choćby rozważań na różne tematy, brzmią jak dywagacje nastolatków i niestety nic z tego nie wynika. Niby akcja prze do przodu, ale jakoś tak biernie i bez pomyślunku.
Jeśli szukacie mrożącego krew w żyłach horroru, to tego tutaj nie znajdziecie. Tej książce bliżej do sensacji, książki sc-fi czy kryminału niźli do powieści grozy. Całość jest tak spokojna, że ostatnie strony mogą spowodować w czytelniku odrobinę niepokoju lub lekkiego strachu. No, chyba, że ktoś nie czyta powieści grozy, wtedy być może końcówka go zszokuje.
Ta książka jest bezpieczna, co oznacza, że człowiek rzadko sięgający po ten gatunek będzie ukontentowany, ale fanów gatunku raczej nie zadowoli.
Komentarze
Prześlij komentarz