Ta przepiękna, kolorowa okładka przyciągnęła mój wzrok na tyle, że postanowiłam przeczytać książkę. Liczyłam na obyczajówkę z jakimś wątkiem romantycznym, a otrzymałam dość chaotyczną i męczącą opowieść o związkach, w które człowiek nie powinien się angażować.
Rzecz dzieje się w Londynie, w bogatym, pełnym blichtru i paparazzich światku, w którym najważniejsza jest marka, pieniądze i rozmowy o niczym. W tym pełnym fałszu u ułudy świecie, żyje sobie niezwykle bogata dziewczyna – Magnolia Parks, która wzdycha do swojego byłego chłopaka BJ'a i usiłuje nie zatracić się w tym miłosnym cierpieniu, choć nie bardzo jej to wychodzi.
Powieść opiera się głównie na tym, że bohaterowie balangują, ćpają, piją i oddają się cielesnym uciechom z przypadkowymi osobami, a wszystko to pod czujnym okiem kamer i blasku fleszy. Niby główne postaci są pokieraszowane życiowo, zmęczone psychicznie nieustającą pogonią z przysłowiowym króliczkiem, ale wciąż i wciąż wchodzą do tej samej rzeki, są toksyczni dla siebie i otoczenia i umęczeni uczuciami, które ich przytłaczają.
Rozwiązanie takiej sytuacji jest proste i mogłoby zakończyć się happy endem. Wystarczyłoby wpleść tutaj rozmowy z psychoterapeutą, a ich losy na pewno by się odwróciły i to byłoby fajnym wątkiem wskazującym drogę w tak poplątanych i niecodziennych sytuacjach. Nie wiedzieć jednak czemu, autorka postanowiła pastwić się nad czytelnikami i umęczyć ich setnie, wiecznie rozpędzoną kolejką uczuciową pt. Parks i BJ.
W tej powieści nie ma nic, co mogłoby zachwycić tak jak Coleen Hoover, wspominana niejednokrotnie podczas promocji tej książki.
Zmęczyła mnie ta powieść i poturbowała mi zwoje mózgowe. Jeśli taki był zamysł autorki, no to jej się udało.
Komentarze
Prześlij komentarz