Czasem wydaje mi się, że wiem po jaką książkę sięgam, a potem okazuje się, że absolutnie nie miałam racji. Tak też zadziało siew przypadku najnowszej powieści Mieczysława Gorzki. Miałam bowiem pewność, że oto przede mną mocny kryminał, czy też thriller, który będzie mnie trzymał w napięciu do końca. Cóż, ani to kryminał, ani też dreszczowiec, ale coś zupełnie innego, co przyznać muszę, szalenie mi się podobało.
Żeby opowiedzieć co nieco o fabule, musiałabym zbyt dużo wyjaśniać, a tego bardzo nie chcę, nakreślę jedynie, że śledcza Justyna Lewicka tym razem nie powróci do policji, a wstąpi do szeregów ABW, po to, by rozwiązać nielogiczną, skomplikowaną i wyjątkowo niecodzienną sprawę, w którą zamieszane są dziwne i niezidentyfikowane siły.
Pyszna to była historia. Rasowe śledztwo, szybko przeistacza się w walkę na śmierć i życie, w szaloną pogoń za bezpieczeństwem i tajemniczym mordercą, który pojawia się i znika. Akcja goni akcję, a napięcie potrafi wzrosnąć do niewyobrażalnych rozmiarów i po czasie wcale nie przynieść długo wyczekiwanej ulgi.
To szalenie pogmatwana opowieść z pogranicza SC-FI i literatury kryminalnej, która pełna jest nieprzewidzianych wątków i dość szalonych plot twistów, ale dzięki temu czyta się ją jak najlepszą powieść przygodową, której nie można odłożyć, póki nie pozna się zakończenia.
Gorąco polecam wszystkim, którzy szukają w literaturze świeżości i pewnej plastyczności w prowadzeniu fabuły.
Komentarze
Prześlij komentarz