Przejdź do głównej zawartości

Marta Mrozińska – Smocza łza

 Jako wielka miłośniczka fantasy, zaczytana od lat w historiach o magii, dawnych królestwach i nieoczywistych bohaterach, zawsze szukam książek, które nie tylko rozbudzają wyobraźnię, ale również są po prostu dobrze napisane. Cenię literaturę, która nie traktuje czytelnika pobłażliwie, która ma coś do powiedzenia i robi to językiem mocnym, stylowym i dopracowanym. Dlatego z taką przyjemnością sięgnęłam po „Smoczą łzę” Marty Mrozińskiej, trzecią i ostatnią część cyklu o Wszeborze Lapis. I powiem jedno: to była podróż, której długo nie zapomnę.



Marta Mrozińska wraca z ostatnią odsłoną cyklu, który na mojej liście na stałe zapisał się wśród najciekawszych rodzimych fantasy ostatnich lat. „Smocza łza” to prawdziwe literackie trzęsienie ziemi. to książka, która bezkompromisowo domyka historię, zachowując przy tym świeżość, dramaturgię i niesamowity styl.

Styl Mrozińskiej zasługuje na uznanie. Jej język jest plastyczny, sugestywny, a zarazem oszczędny tam, gdzie potrzeba. Każde zdanie ma wagę, każda scena jest precyzyjnie przemyślana. Autorka potrafi zbudować napięcie jednym słowem, a emocje bohaterów, nawet te najbardziej skrywane, biją z kart książki z siłą uderzenia. Czytelnik nie tylko śledzi wydarzenia, ale też je czuje. To rzadki dar.

Uniwersum Awandii to majstersztyk światotwórstwa. Mrozińska jeszcze bardziej zagęszcza polityczne i militarne tło, pokazując złożoność królestw, starych rodów i magicznych sił. To świat brutalny, ale nie pozbawiony nadziei. Przesiąknięty historią i napięciami, które mogłyby z łatwością przenieść się na mapę prawdziwego świata. W Awandii nic nie jest czarno-białe, i to właśnie czyni ją tak wiarygodną.

„Smocza łza” to godne zwieńczenie historii Wszebory Lapis. Mrozińska stworzyła cykl, który z powodzeniem może konkurować z najlepszymi pozycjami zagranicznej fantasy. Świetne pióro, głęboka psychologia postaci, złożony świat i brutalnie piękna historia. Wszystko to składa się na jedną z najbardziej zapadających w pamięć lektur ostatnich lat.

Jeśli szukacie książki, która was poruszy, zaskoczy i nie pozwoli o sobie zapomnieć, to sięgnijcie po „Smoczą łzę”. Ale ostrzegam, że to nie jest bezpieczna podróż. To wojna. I nie wszyscy ją przetrwają.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...