Przejdź do głównej zawartości

Brandon Mull – Smocza straż

Baśniobór wtargnął w moje czytelnicze życie kilka lat temu. Znów poczułam się jak dziecko, przypomniały mi się czasy, kiedy z wypiekami na twarzy odkrywałam stwory w Baśniach braci Grimm i mogłam się cieszyć obecnością wszystkich możliwych bajkowych kreatur. Więcej było tych złych, ale i trafiały się stworzenia dobre, choć czasem uzurpatorskie. Po dłuższym czasie, wracam do tej krainy. Tym razem po to, by poznać smoki i to, co jest z nimi ściśle powiązane.



Rodzeństwo znane nam z serii o Baśnioborze, czyli Kendra i Seth Sorensonowie, znów mają zadania do wykonania, tym razem jednak, najważniejsze są smoki, które nie chcą być zamknięte w specjalnych azylach. Smoki żyją według własnej hierarchii, mają swojego króla i miejsce, w którym żyją. Nie chcą być jednak więźniami jednego miejsca i marzy im się podbijanie reszty świata. Wiedzieć należy, że rodzeństwo jest już doświadczone w kontaktach z baśniowymi stworami i nawet piastują odpowiednie stanowiska: Kendra, bowiem jest wróżkokrewną, a Seth  zaklinaczem cieni, który ma ciągoty do różnorakich i nie zawsze bezpiecznych przygód.

Nie da się opowiedzieć więcej, nie zdradzając przy okazji fabuły, więc wspomnę jedynie, że Baśniobór to fraszka w stosunku do Smoczej Straży. Tam mieliśmy do czynienia z drogą, poznawaniem siebie i własnych słabości, zaznajamianiem się z magicznym, choć czasem przerażającym miejscem. Teraz, wchodzimy z butami w zupełnie nowy świat, nie dziecinny i bajkowy, a niebezpieczny i perfidny. Pełen intryg, niedopowiedzeń i z pozoru mało ważnych rzeczy, które summa summarum odgrywają później kluczową rolę. 

Z tomu na tom, fabuła coraz bardziej się zapętla, tworzy swego rodzaju pułapkę i trzyma czytelnika w garści do ostatnich stron. Cieszę się, że wszystkie trzy części mogłam przeczytać od razu i, mimo że trzeba czekać na pozostałe dwie, to mam rekompensatę w postaci rzutkiej i niebanalnej historii.

Moi drodzy, jeśli lubicie fantastyczne, bajkowe klimaty, to serdecznie polecam tę serię. Można zacząć ją czytać osobno, nie trzeba znać serii o Baśnioborze, niemniej, ja nie widzę przeciwwskazań do poznania wcześniejszych historii i wręcz nalegam by je przeczytać. A, że w tej chwili macie już cały komplet wcześniejszej serii, toteż nie będziecie się denerwować oczekiwaniem na ciąg dalszy.

Zapraszam najgoręcej do lektury. Przenieście się do tego barwnego, magicznego świata, w którym smoki wiodą prym. Niech Wam ta opowieść gra w duszy i pozwoli odetchnąć od rzeczywistości!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn