Kiedy po raz pierwszy przeczytałam tytuł "Eine kleine trup" – w uszach natychmiast wybrzmiały mi pierwsze takty mozartowskiego "Eine kleine nachtmusik". Pomyślałam więc, że połączenie muzyki poważnej z krwistym kryminałem może dać całkiem niespodziewane efekty.
No i efekty były. Nie da się zaprzeczyć. Nieco inne niż zakładałam, ale to nie znaczy, że gorsze. Ba, śmiem twierdzić, że wyszło to całkiem smacznie.
zdj. Dagmara Owsiejczyk z Pixabay
Otóż, moi drodzy, macie tu do czynienia z komedią kryminalną, przy której śmiałam się w głos i robiłam coraz to bardziej głodna.
Wiedzieć musicie, że bohaterem jest tu samozwańczy detektyw Amadeusz Wagner. Muzyk, człowiek niepozorny, stroniący od ludzi – introwertyk, ale logicznie myślący i składający wątki jeden po drugim, aż do rozwiązania zagadki. Duszka (jak zwie go pieszczotliwie mamusia) charakteryzuje jeszcze inna rzecz; jest wielbicielem jedzenia, a już w ogóle ukochał sobie potrawy stworzone przez rodzicielkę. A to, co wyróżnia naszego bohatera spośród innych, to to, że myśli żołądkiem. A raczej, to żołądek podpowiada mu co myśleć. I kiedy kolejne elementy układanki wskakują na swoje miejsce, ten daje znać głośnym burczeniem, że myśli biegną w odpowiednim kierunku.
Rzecz dzieje się na Podlasiu, gdzie jak mawiają ludzie z innych rejonów kraju – znajduje się Polska, która żyje własnym życiem i swoimi tradycjami. Taka trochę Polska w Polsce.
I tam, wśród zaściankowości, radosnych biesiad przy wspólnym stole, ferworze przygotowań do Bożego Ciała, ginie znienawidzona przez wszystkich mieszkańców Gawrych Rudy nauczycielka, zwana Francą. I w tym momencie do akcji wkracza wiecznie głodny Amadeusz.
Ach, ubawiłam się przednio. To była pyszna lektura, pełna wspaniałych, niemal makłowiczowskich opisów jedzenia regionalnego, pachnąca świeżym chlebem i serniczkiem z konfiturą. Dodatkowo, wspaniale ukazująca ludzkie przywary, podlaskie tradycje i wiarę w to, że starsi zawsze mają rację, a ksiądz proboszcz to ostoja spokoju i dobrych rad.
Autorka zajrzała ludziom do domów i wyciągnęła z nich wszystko to, czego powinni się wstydzić. A, że zrobiła to z wielkim taktem i humorem, toteż powstała lektura zabawna i pełna niespodzianek.
Tę książkę czyta się tak, jakby człowiek rozmawiał z kimś znajomym. Zdania same pchają się przed oczy, gdzie mają zaciekawić, tam to robią, gdzie zmusić do myślenia – też spełniają tę rolę. Napisana jest lekko, barwnie, ale bez zbędnych ozdobników.
Bohaterowie są żywo wyjęci z podlaskiej kultury i przesiąknięci nią na wskroś, co nadaje opowieści charakteru i lekkości.
Jeśli więc szukacie książki, która poprawi Wam humor, to będzie to dobry wybór. Zaparzcie sobie kubek herbaty, weźcie ze sobą przekąski (będą potrzebne, bo na pewno zrobicie się głodni) i bawcie się tak dobrze jak ja. Zaczytanego wieczoru zatem i smacznego!
Komentarze
Prześlij komentarz