Znawcy thrillerów i kryminałów znakomicie kojarzą Harlana Cobena, bo prędzej czy później któraś z jego książek trafiła w ich ręce. Tym razem słów kilka o sfilmowanej przez Netflix powieści "Już mnie nie oszukasz".
Proza Cobena zmienia się wraz z nim. Czasem jego powieści pędzą na złamanie karku, czasem są mocno wyciszone, raz zajmuje się sprawami bieżącymi, innym razem dalekimi. Często obsadza mężczyzn jako głównych bohaterów, ale też nie boi się postaci żeńskich. A jeśli już wymyśli je tak jak zbudował Mayę Stern, to już w ogóle wspaniale.
To niepokojąca i stresująca lektura, potrafi wywołać w czytelniku szereg różnych emocji: od zdenerwowania, przez współczucie, aż do uczucia rezygnacji. Autor posiada niebywałą lekkość w budowaniu napięcia. Zręcznie nim lawiruje, nie pozwala czytelnikowi odetchnąć i napina tę cięciwę do granic możliwości, dzięki czemu trudno jest odłożyć książkę. A potrzeba czytania jest tak silna, że kolejne strony uciekają w mgnieniu oka i historia kończy się szybciej niż założyliśmy.
To była wspaniała i paraliżująca powieść, która miesza w głowie i powoduje, że uczucie wszechogarniającej paranoi przechodzi na czytelnika i obezwładnia go niemal natychmiastowo. Ta książka to obietnica spędzenia kilku godzin w ciszy, ale w głowie będzie się działo tyle, że trzeba będzie ją na chwilę odłożyć by zaczerpnąć tchu.
Na początku pisałam, że historia jest nierówna, ale nie chodzi tu o luki czy braki w fabule lub co gorsza niejednorodny rytm. Oznacza to dla mnie formę, w jakiej autor przedstawił swoją historię. Poplątał ją w sobie tylko znanym kierunku, po to, by zwieźć czujne czytelnicze oko i zaskoczyć je czymś nowym, orzeźwiającym, choć wcale nie najłatwiejszym w odbiorze.
Ta książka spowoduje, że zaczniecie się zastanawiać, co by było gdyby i czy Wasz umysł byłby w stanie poradzić sobie z traumą, z którą przyszło się zmierzyć głównej bohaterce. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz