Przejdź do głównej zawartości

Catherine Doyle & Katherine Webber – Bliźniacze korony

 Cudownie jest czytać, kiedy w jednej powieści znajdziesz to, co lubisz, czyli i historię przygodową osadzoną w fantastycznym universum, i romans. I to wszystko w podwójne wersji, bowiem bohaterkami są bliźniaczki.



Po utracie obojga rodziców, jedna z bliźniaczek zostaje w pałacu, po to, by zaufany doradca zmarłego władcy, tzw. Oddech króla, przygotował ją do roli królowej, natomiast z drugim noworodkiem, niania umyka wprost w ramiona czarownic, które z kolei przygotowują dziewczynkę do tego, by pozbawić władzy bliźniaczkę i powrócić z czarownicami do ukochanego królestwa. Nic jednak nie idzie po myśli żadnej ze stron, bowiem obie nie doceniły przeciwnika.

To była wyjątkowo udana podróż po skomplikowanych losach czarownic i gnębiących ich klanów. Wspaniale i drobiazgowo wykreowani bohaterowie poruszają się w niemal doskonale rozpisanym fantastycznym świecie, dostosowując się do założeń jakie narzuciły im autorki.

Mnóstwo tu legend i wierzeń, niuansów, które kształtują charaktery bohaterów. Dużo tu też mowy o przywiązaniu, patriotyzmie, miłości, ale też sporo o akcie zemsty, która prędzej czy później objawi się w postaci krwi wrogów.

I to wszystko, tak skrupulatne i wdzięcznie opleciono nicią pożądania, powoli przeradzającego się w miłość. Nie ma tu jednak gorących i mocnych scen miłosnych. Są jedynie muśnięcia, pocałunki i rozkoszne momenty we dwoje z olbrzymią dawką chemii buzującej pomiędzy bohaterami.

Nie sposób też zapomnieć o dworskich intrygach, polityce stosowanej wobec kraju i uzurpatora, ale też stosunkach dyplomatycznych, które są wyjątkowo niebezpieczne i wątłe. 

Wspaniała, wielopoziomowa porcja fantastyki z mocnymi, żeńskimi postaciami w roli głównej!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn