Przejdź do głównej zawartości

Tahereh Mafi – Nieskończone nici

 Wielbiciele szeroko pojętej fantastyki winni nastawić uszu i wytężyć wzrok, bowiem na rynek wkracza z rozmachem Tahereh Mafi, znana jako autorka serii o Julii. Tym razem sięga jednak po inny rodzaj fantasy – bardziej baśniowy, mitologiczny i wyjątkowo barwny, co daje obietnicę, że będzie dynamicznie, czarująco i przygodowo.



 Gwoli przypomnienia tomu pierwszego: główna bohaterka jest ciężko pracującą dziewczyną, która ukrywa swoje pochodzenie przed władzą. Jest bowiem dżinką, która według przepowiedni, może zrzucić z tronu obecnie panującego króla. A to jest już solidny powód ku temu, by bać się śmierci. Obowiązki wobec swojego ludu są silniejsze o obaw o własną skórę, a czająca się nieopodal miłość może te plany pokrzyżować. I właśnie tutaj rozpoczyna się początek drogi, który wprowadzi bohaterkę w dość oryginalne miejsca.

To była fascynująca i pełna przygód historia, która rozwijała się tak nierówno, jak i główna bohaterka. Fabuła falowała od emocji, często zaskakiwała zwrotami akcji bądź pędzącą na złamanie karku opowieścią. Czasem jednak zwalniała tak bardzo, wyciszała tak intensywnie, że człowiek tęsknił za tym rozpędzonym do granic możliwości pociągiem.

Summa summarum jednak, wszystko się tu zgadzało. I cudowne opisy, pachnących herbatą perskich miejscowości, wierzeń obecnych w każdym aspekcie życia bohaterów, przepowiedni i konsekwencji działań pod ich wpływem. Do tego solidna garść intryg, nieco dworskiej polityki i mnóstwo lokalnego patriotyzmu. Wszystko to, złożone w całość, dawało rozkoszną historię, która z pewnością rozwinie się w kolejnych tomach.

Szeroki wachlarz charakterów, który zastosowała autorka, wprowadza czytelnika w konsternację i swego rodzaju niedowierzanie. Element zaskoczenia pojawia się z każdą nową warstwą charakteru postaci odkrywaną podczas lektury. A mamy w czym wybierać. Żeby niepotrzebnie nie zdradzać fabuły mogę powiedzieć tylko, że mamy tu i przykłady kobiecej bezradności, i siły, i wrodzonego wdzięku, ale też zdeterminowania i chęci zemsty. U mężczyzn dominuje męstwo, honor, odwaga, bezbrzeżna i czasem niemal ślepa miłość i oddanie oraz elementy psychozy. Tak, postaci są bardzo różnorodne. Niektóre dorastają, ewoluują, zmieniają się na lepsze, mocniejsze, wyrazistsze, inne znów bledną, znikają na jakiś czas i wracają w najmniej oczekiwanym momencie.

Autorka z wyczuciem wodzi czytelnika za nos. Przyciąga intrygami, mami obietnicą rozwiązania zagadek, a potem kieruje fabułę zupełnie w inną stronę. 

Tak trzeba pisać! Takie książki należy czytać. Jestem absolutnie zachwycona!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn