Przejdź do głównej zawartości

Giacomo Casanova – Pamiętniki

 O Casanovie słyszał niemalże każdy. Nazwisko to kojarzy się zwykle jednoznacznie z szalonym uwodzicielem, który rozkochiwał w sobie tabuny kobiet (choć nie tylko), po czym je porzucał. I choć pewnie marzył o sławie, i o tym, by o nim mówiono, to z pewnością chodziło mu bardziej o literackie zdolności i opowiadanie o miejscach, które udało mu się zwiedzić, niźli o tajemnicach alkowy, które raz po raz były wywlekane na światło dzienne.



Pamiętniki to jego spowiedź. Ale jest to spowiedź bez poczucia winy. Opowieść o człowieku, który kochał życie, jedzenie, rozrywkę, podróże, a nade wszystko cielesne uciechy, choć może bardziej moment zdobywania, a potem porzucania ofiary. 

Z opisów wyłania się obraz nie tylko osiemnastowiecznego bawidamka, ale też  niezwykle inteligentnego mężczyzny, który doskonale znał zasady ludzkiej psychiki i potrafił to wykorzystać do swoich celów; mniej lub bardziej frywolnych. 

Casanova maluje tu słowem, przedstawia życie w XVIII wieku w sposób niezwykle lotny i plastyczny. Każda cegła w murze, czy kilim na ścianie jest równie ważny, co postaci przewijające się w jego wspomnieniach. I nie zapomina przy tym o ironizowaniu lub nawet wyśmiewaniu się z ówczesnych zachowań, hierarchii wówczas istniejącej oraz podziale klasowym.

To wyjątkowa opowieść o kolorowym ptaku swojej epoki. Człowieku, który ją wyprzedził, a potem stał się postacią ponadczasową. Genialna, arcyciekawa rzecz!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn