Bywa, że po doskonałej lekturze, mam kilka dni czytelniczego przestoju. Wtedy dużo myślę o tym, co przeczytałam, analizuję pewne fakty i wertuję książkę wielokrotnie by utrwalić to piękno z wewnątrz. Tak, ta powieść robi wrażenie, jest nietuzinkowa, wartościowa i ponadczasowa i zostanie z czytelnikiem na długo.
Drugi tom historii o rodzinie Wilamowskich, nie jawi się niestety w jasnych barwach. Po wybuchu II wojny światowej, wszyscy członkowie klanu rozpierzchają się po Polsce. W domu zostaje jedynie Rozalia z Agnesą, które przysięgają sobie utrzymać dom po to, by po zakończonej wojennej tułaczce, rodzina mogła wrócić do domu. Niestety nie wszyscy wrócą, a jeśli już, to pokieraszowani psychicznie i fizycznie.
Tym razem Anna Sakowicz opowiada historię rozsianych po Polsce członków rodziny Wilamowskich, którzy usiłują przetrwać wojnę. Zagląda w miejsca, które zasiedlają, doświadcza ich okrutnie, w sposób, jaki robili to okupanci, głodzi ich, smaga batem, wybija zęby, zrzuca choroby, a nawet śmierć. Wszystko to po to, by zwrócić uwagę na fakt, że mimo trudnych i przerażających czasów w jakich przyszło żyć bohaterom, rodzina znaczy więcej niż chleb lub życie.
Przeplata tu losy Wilamowskich i łączy ich w pary z osobami, na które w normalnych, pozbawionych wojny czasach nawet nie zwróciliby uwagi.
Mnóstwo w tej powieści uczuć. I tych rodzicielskich, matczynych, ciepłych, ale też tych, które zawierają sporo żalu, pretensji i złości, czasem też nienawiści, odrzucenia i poczucia niesprawiedliwości. I ten pełen różnorakich doświadczeń tygiel aż kipi od emocji, nadając postaciom wyjątkowego sznytu.
Jeśli chodzi o tło historyczne, to jest wyjątkowe. Dopracowane w każdym szczególe i z pietyzmem wprowadzane do fabuły. Lidzbark, jego najbliższe okolice, a także obozy pracy i obozy koncentracyjne opisano tu niezwykle dramatycznie, ale zgodnie z prawdą. Nie ma więc tu miejsca na niedociągnięcia lub dziury.
Gorąco polecam tę nietuzinkową i oryginalną dwutomową sagę! To, pomimo bólu i cierpienia, jedna z piękniejszych pozycji na rynku.
Komentarze
Prześlij komentarz