Elly Griffiths zwana jest mistrzynią brytyjskiego kryminału. Cóż, osoba, która ten tytuł jej przyznała, nie myliła się, bowiem pierwszy tom cyklu o rzutkiej detektywce Kaur Harbinder zachwyca i nęci obietnicą kolejnych tomów.
Hrabstwo Sussex wydaje się być spokojnym, angielskim regionem. Jednak w jednej z niewielkich miejscowości do niego należącej, zaczynają się dziać rzeczy niepokojące, a miejscowa nauczycielka coraz bardziej boi się o swoje życie.
To bardzo dobry, złożony kryminał z szalenie wyrazistymi postaciami. Każdy z bohaterów niesie ze sobą jakąś historię. Poznajemy ich powoli, żmudnie, z karty na kartę, ale dokładnie i bez pomijania niuansów. Musimy te postaci przyjąć z całym dobrodziejstwem inwentarza, bo to, jacy są, wpływa na decyzje przez nich podejmowane i na odbiór książki.
To, co zachwyca w tej książce, to nieprawdopodobnie lotny styl. Autorka maluje słowem, wdziera się do umysłu czytelnika i macha z rozmachem literackim pędzlem, zachwycając i pozostawiając w głowach niepokojące obrazy. Kreśli swe myśli krzepko i z rozmysłem, atakuje najprzedniejszymi porównaniami i nie waha się użyć trudnych sformułowań.
Jeśli zaś chodzi o fabułę, to jest bardzo oryginalna. I choć najważniejszy jest tu morderca i ścigająca go śledcza, to jednak brytyjski anturaż wypycha się tu na pierwszy plan i lśni na tym zbrodniczym firmamencie niczym gwiazda.
To mocny, mroczny i niecodzienny kryminał. Nie należy do najłatwiejszych lektur. Trzeba się nad nim pochylić, czytać ze zrozumieniem i kroczyć ścieżką, którą z takim zaangażowaniem wytyczyła autorka. Polecam czytelnikom wymagającym i lubujących się w plastycznych i celnych opisach.
Komentarze
Prześlij komentarz