Przejdź do głównej zawartości

Klaudia Kołodziejczyk – Płomień i reszka

 Droga młodzieży! Do piór! A właściwie do klawiatur, bowiem okazuje się, że nie warto trzymać w głowie historii, która aż się prosi o to, by przelać ją na papier. Klaudia Kołodziejczyk nie bała się podjąć wyzwania i napisała fantastyczną młodzieżówkę, a co za tym idzie, przyciągnęła moją uwagę i będę śledzić poczynania młodej autorki z zapartym tchem.



Opowieść o Białej Cesarzowej, która jawi mi się nieco niczym postać z Alicji z Krainy Czarów, jej panowaniu i trudnych do pojęcia krwawych zapędach oraz garści młodych ludzi, którym niestraszne konsekwencje, a całej ekspedycji towarzyszy wiara w słuszność i głowy pełne idealizmów, które tylko napędzają do działania.

Ach, jakaż to była pyszna historia! Pełna przygód, zawierania sojuszy, nowych przyjaźni, które mogą okazać się tymi na całe życie oraz celów, wytyczanych wciąż i wciąż. Klaudia stworzyła doskonałe uniwersum, w którym każdy szanujący się fantasolub odnajdzie coś dla siebie. Jest wszechobecna magia, przyjaźń, wartka akcja, zło w czystej i niepohamowanej postaci oraz świat, zachwycający i pełen niespodzianek, które czyhają na bohaterów.

Wszystko ma  tutaj swoje miejsce. Począwszy od przykuwającej wzrok okładki, dokładnej mapki pod skrzydełkami, poprzez doskonałe ilustracje Zofii Lange, aż po świetne dialogi, wartką akcję i pochłaniającą bez reszty historię.

Takich młodych pisarek i pisarzy nam potrzeba. Jestem zachwycona i wierzę, że tom drugi spowoduje tylko, że utwierdzę się tylko w przekonaniu u wielkim talencie Klaudii. Polecam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn