Kate Morton to mistrzyni budowania napięcia. Jej powieści są nim przesiąknięte, mimo, że akcja nie jest zbyt rozbuchana czy atrakcyjnie rozpędzona. To, co zachwyca to piękny literacki język i kunszt, z jakim jej powieści powstawały.
Tym razem autorka rozpoczyna swoją opowieść w latach sześćdziesiątych, kiedy to jej bohaterka Laurel, przez przypadek staje się niemą obserwatorką zbrodni, którą popełniła jej matka. Ta traumatyczna historia, kładzie się cieniem na jej życiu i dopiero po wielu latach, tuż przed śmiercią rodzicielki, kobieta usiłuje rozwiązać zagadkę kim była tak naprawdę jedna z najważniejszych osób w jej życiu.
To, co zachwyca w prozie Morton, to powolne, niemal ślimacze tempo. Mnóstwo tu opowiadania i wprowadzania w fabułę, a to daje poczucie literackiej sytości i nacieszenia oczu pięknym słownictwem. Dopiero po kilkuset stronach, fabuła nieco skręca, ukazując to czego początkowo nie było widać. Autorka odsłania karty ostrożnie, daje możliwość penetracji wspomnień bohaterów i dogłębnej analizy i dopiero na sam koniec ujawnia to, co nieoczywiste.
Nieprawdopodobnie plastyczna i piękna to historia. Liczne retrospekcje, powrót do czasów wojennych, bohaterstwa, tajemniczych zdjęć i listów, które wcale nie wyjaśniają zbyt wiele. Wszystko to jednak, łącznie z absolutnie ważnymi wspomnieniami daje jednak nadzieję, że sprawa zostanie rozwiązana.
Polecam tę przepiękną i niezwykle ważną książkę, która zachwyca nie tylko fabułą i językiem, ale też wzrusza, zmusza do przemyśleń i spojrzenia na pewne rzeczy w zupełnie inny sposób.
Komentarze
Prześlij komentarz