Czasami oceniam książki o okładce, bo wiele mówią o tym, co kryje się we wnętrzu. Oniryczna, subtelna i nostalgiczna okładka, wskazywała, że oto przede mną lekka powieść obyczajowa o utraconej miłości. Trochę w tym prawdy było, ale nie wszystko, bowiem ta powieść to strukturalna, wielopoziomowa historia o życiu i wyborach, których dokonuje się często pod wpływem chwili.
Jest to opowieść, która dzieje się w dwóch ramach czasowych; na początku lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku i w roku 2022. Tuż po wojnie, do niewielkiej miejscowości posadowionej gdzieś w południowej Polsce dwie młode kobiety rodzą dzieci tego samego dnia. Krótko po narodzinach, rodzice jednego z dzieci giną w pożarze remizy strażackiej, a maluch zostaje pod opieką sąsiadów, którzy traktują go jako własne dziecko. W czasach współczesnych, jedna z młodziutkich dziennikarek otrzymuje od szefa i narzeczonego zlecenie napisania jako ghostwriterka biografii pewnego sportowca celebryty. Wyjeżdża więc w Bieszczady do miejscowości, którą doskonale znała jej rodzina...
Ta książka to doskonały przykład na to, że po latach los może rzucić człowieka tam, skąd jego bliscy niegdyś uciekali. A goniło ich i poczucie winy i to, by prawda nigdy nie wyszła na jaw. Historia jednak zatacza koło i drwi z przodków, ale też daje szansę na wybaczenie i odkupienie win.
Katarzyna Grzebyk napisała powieść wspaniałą. Cudownie poplątaną, pełną zagadek i niedomówień, łącząc ze sobą dwa zdawałoby się całkiem różne światy. Każdy element opowieści ze sobą współgra, nic nie jest tu przypadkowe, a postaci, które autorka rozrysowała po mistrzowsku, dzielnie stawiają czoła wszystkim trudnościom, które zostały dla nich przygotowane.
Gorąco polecam tę niezwykłą powieść. Gwarantuję Wam podróż w czasie i obcowanie z ludźmi szalenie honorowymi, ale też pogubionymi w swoich postanowieniach.
Komentarze
Prześlij komentarz