Mam słabość do twórczości Lexi Ryan. Jej styl pisania, umiejętność tworzenia intensywnych emocji i splecenia ich z baśniowym klimatem to coś, co kupuje mnie za każdym razem bez reszty. „Nasze przeklęte gwiazdy” tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że Ryan to mistrzyni romantycznej fantastyki z duszą.
Tym razem zajrzeć nam przyjdzie do Królestwa Cieni, gdzie dwie wyjątkowe bohaterki, Jasalyn i Felicity, stają twarzą w twarz z przeznaczeniem, które zdaje się być nie tylko mroczne, ale i bezlitosne. Jasalyn, księżniczka z sekretną, śmiertelną mocą, i Felicity, zmiennokształtna fae uciekająca przed przepowiednią, która każe jej zabić własnego ojca... Obie zdeterminowane, silne, a przy tym boleśnie prawdziwe.
To, co szczególnie pokochałam w tej książce, to chemia pomiędzy bohaterami. Zarówno ta oparta na zaufaniu i poświęceniu, jak i ta, która płonie niebezpiecznie blisko granicy zakazanej miłości. Ryan jak zawsze zgrabnie buduje relacje, które są pełne napięcia, subtelnych gestów i słów, które zostają w pamięci na długo.
Jeśli kochacie fantasy z silnym wątkiem romantycznym, nie zawiedziecie się. „Nasze przeklęte gwiazdy” to opowieść o wolności, zdradzie, oddaniu i wewnętrznych bitwach, które są często trudniejsze niż te toczone mieczem. W tle baśniowe królestwa, niebezpieczne intrygi, przeklęte przedmioty i prastare przepowiednie, czyli wszystko, czego szukam w dobrej romantycznej fantasy.
Lexi Ryan potrafi tkać magię słowami i jej opowieści, choć pełne mroku i bólu, są też niesamowicie piękne, wzruszające i po prostu cudownie wciągające.
Komentarze
Prześlij komentarz