Przejdź do głównej zawartości

Katarzyna Berenika-Miszczuk – Gniewa

 Najpierw była główna seria z cyklu "Kwiat paproci" z Gosławą i Mieszkiem. I choć przygody młodej szeptuchy były bardzo zabawne, świeże i niespotykane wówczas w polskiej literaturze obyczajowej, to jednak główni bohaterowie nie cieszyli się tak dużą popularnością co Jarogniewa  postać, zdawać by się mogło drugoplanowa. Dzięki temu powstały póki co, dwa dodatki poświęcone starszej szeptusze, ku mojej bezbrzeżnej uciesze.



Druga część przygód Jarogniewy to soczyste kąski z jej życia w Bielinach, suto zakraszane zdrowotnymi nalewkami oraz opatrzone obrazkami z obcowania z bogami, którzy nie zawsze są jej przychylni. Do tego zakochany w niej po uszy Mszczuj, jego była narzeczona i rodzice z piekła rodem, a na dokładkę pałający uczuciem do Gniewy Bratomił i niemalże zagadka kryminalna z trupem w tle, w czym swój udział miała sama bogini Mokosz.


Jarogniewa to wzór postaci kobiecej, której łaknę w kobiecej literaturze niczym kania dżdżu. Rzutka, bezpretensjonalna, uparta, ale też pełna sprytu i przepełniona dobrocią, którą ukrywa pod pełną przywar fasadą. Kobieta wyzwolona niemal we wszystkich aspektach życia, ale z głębokim poczuciem sprawiedliwości i zawsze chętna do udzielania pomocy (choć nie zawsze bezinteresownie).


Powieść przepełniona jest inteligentnymi dialogami, ciętymi ripostami i pyskówkami, które zdobią przygody głównej bohaterki niczym wiśnia na torcie. A, że wszystko się tu zgadza, o to nie trzeba się martwić, bowiem Kasia Miszczuk z lekkością, ale też wielką elegancją pokazuje uroki życia w małej miejscowości, którą można by uznać za przaśną i sielską, z bogobojnymi mieszkańcami na czele, gdyby nie przedstawiciele ich wierzeń, którym do idealnych i cnotliwych szalenie daleko.


To historia niebanalna i niezwykle zabawna. Parskanie śmiechem jest tu gwarantowane, a i romantycznych uniesień nie brakuje. I choć tutaj motyle nie podrywają się do lotu podczas obcowania z mężczyznami, to jednak pożądanie buzuje i to w ilościach hurtowych.


Historia Jagi zachwyca. I skomplikowanymi relacjami damsko-męskimi, i mnogością słowiańskich rytuałów, którym daleko od katolickich obrządków, ale też historią i wiedzą, jaką autorka z wielką wprawą wplata w fabułę.


Polecam wszystkim fanom cyklu, ale też tym, którzy dopiero chcieliby zacząć przygodę z Jarogniewą, jej ziołami i urokami.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn