Każda z książek Sylwii Winnik poraża. Każda ma swoje miejsce na półce i nawet w środku nocy jestem w stanie wskazać palcem, gdzie dana pozycja stoi i co mnie w niej urzekło. To nie są powieści fabularne, które toczą się w czasach II wojny światowej, a rzetelne reportaże, podparte tysiącami wcześniej przeczytanych dokumentów i rozmów ze świadkami Holocaustu lub ich najbliższymi, którzy chcieli podzielić się tymi trudnymi wspomnieniami.
Autorka pisze o ludziach, bo to oni są dla niej najważniejsi. Opisuje ich życie w czasach wojny, ich dramatyczne losy i opowiada o nich tak, jakby to byli najdrożsi i najukochańsi bliscy. To nigdy nie są suche, bezduszne fakty przekazane na kilkuset stronach, a zawsze obraz ludzi, którzy chcieli żyć, kochać, zakładać rodziny, uczyć się, pracować, ale wybuch wojny pokrzyżował im plany. Zwykle to też opowieści, które nie kończą się szczęśliwie, ale mimo wszystko dają nadzieję i pomagają zrozumieć, że po przetrwaniu najgorszych chwil, można dalej żyć, choć traumy pozostają do końca życia.
Opowieści Sylwii Winnik to zawsze doskonała porcja faktów historycznych, często okraszona nieznanymi faktami z życia najokrutniejszych wówczas przedstawicieli SS lub krótkich informacji o tym, że udało się tego, czy innego Niemca wystrychnąć na dudka, ratując przy okazji nie tylko swoje życie, ale też innych. to też trwałe świadectwo podłości i okrucieństwa, w którym Niemcy tak bardzo rozsmakowali się w czasie wojny.
I w tych trudnych i szalenie trudnych emocjach, autorka umieściła miłość. Uczucie, dzięki któremu, wielu więźniarkom i więźniom udało się przeżyć. I nie mam tu na myśli jedynie miłości romantycznej, choć i ta zdarzała się za murami obozów, ale też o miłości matczynej, siostrzańsko-braterskiej, miłości do rodziców.
Listy i grypsy, wysyłane do najukochańszych osób na świecie, zawsze przepełnione były nadzieją, wspomnieniami i otuchą, że w końcu wszystko będzie dobrze. I choć ne zawsze tak było, to jednak te naprędce kreślone przez najbliższych słowa, utrzymywały wycieńczone organizmy przy życiu, bo jak sami mawiali. Póki ich umysły są wolne, to nie są do końca niewolnikami.
Bardzo ważna lektura. Potrzebna.
Komentarze
Prześlij komentarz