Po przeczytaniu pierwszego tomu Lekcji hiszpańskiego, nabrałam ochoty na kolejne perypetie bohaterów. Całe szczęście przyszło mi czekać niecałe trzy miesiące i oto moja ciekawość została zaspokojona.
Wracamy do Hiszpanii, do pachnącej ziołami i pysznym jedzeniem restauracji, w której pracuje Ada, Maks i kilkoro innych przyjaciół. Niestety, Adrianna jest w złym stanie psychicznym, po otrzymaniu informacji, że jej były mąż chce ją pozbawić praw do córki, a, że jest wziętym prawnikiem i człowiekiem na wskroś podłym, toteż sprawa nie jawi się w różowych barwach.
Och, zdecydowanie lepsza była ta lektura. Fabuła kręciła się nie tylko wokół krzywdzonej przez Jakuba Adrianny i ich córki, ale przeplatała się z traumatycznymi przeżyciami i tym, jak kobieta radzi sobie z przeszłością. Do tego dodać należy, że romans Ady z Maksem przybiera na sile i powoli staje się czymś więcej niż tylko znajomością z tzw. bonusem.
Wiele można napisać o tej książce. I to, że to naprawdę dobra, dość intrygująca historia, i to, że dialogi są całkiem w porządku i nieźle ilustrują sceny. Można też dodać, że postaci w tym tomie rozwijają się, ewoluują, są lepszymi towarzyszami czytelniczej podróży, ale to, o czym naprawdę chcę powiedzieć, to to, że autorka nie przebiera w słowach opowiadając o przemocy.
O przemocy fizycznej, psychicznej czy ekonomicznej, mówi się niewiele, a jeśli już to mało do kogo to dociera. Aleksandra Pakuła wykorzystała więc swoją powieść do tego, by dotrzeć do skrzywdzonych kobiet i wskazać im drogę. Ona nie jest łatwa, polega na ciągłej walce, ale na mecie tego potwornie trudnego wyścigu czeka nagroda. Wolność, spokój psychiczny i miłość, pod warunkiem, że takie będzie ich marzenie.
To naprawdę wartościowa opowieść. Polecam i miłośniczkom romansu i tym, którzy w książkach szukają głębszego sesnu.
Komentarze
Prześlij komentarz