Przejdź do głównej zawartości

Arnold Bennet – Duch

 Powieściom grozy sprzed stu lat można zarzucić zbyt łagodne podejście do tematu, czy może nawet swego rodzaju ostrożność w budowaniu fabuły, ale klasy i pysznego klimatu, współczesnym lekturom brakuje. Dziś słów kilka o powieści, która  mnie zachwyciła i spowodowała, że wracam do klasyki po więcej tych przeżyć.



Arnold Bennet napisał tę powieść wiele lat temu (początek XX wieku),  mając nadzieję, że sprawi przyjemność czytelnikom, a przygoda, którą po mistrzowsku rozpisał, będzie służyła szeroko rozumianej rozrywce. Cóż, udało mu się to wspaniale i ponadczasowo, ponieważ ja jestem zachwycona.

Książka ta, to sprytnie skonstruowana opowieść o śpiewaczce operowej, która roznieca żar w męskich sercach, ale nad kobietą wisi widmo klątwy, a mężczyźni, którzy darzą ją afektem – umierają w tajemniczych okolicznościach. Po czasie okazuje się, że winien jest duch, który krąży wokół Rosie i z zazdrości eliminuje absztyfikantów.

Duch to przede wszystkim solidna dawka dość niepokojących faktów, czasem mrożących krew w żyłach, a czasem wywołujących uśmiech na twarzy. Wszystko to okraszono odpowiednią dawką romantycznych scen, nieco melodramatycznych akcji i iście dżentelmeńskich zachowań. 

To lekka, niewymagająca lektura, która zachwyci nie tylko fabułą, ale też doskonałym warsztatem pisarskim. Wspaniałe opisy, piękne dialogi i postaci z krwi i kości, gwarantują niezapomniane chwile z lekturą.

Polecam wielbicielom eleganckich powieści grozy i miłośnikom pięknych historii. Ta taka właśnie jest!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn