Przejdź do głównej zawartości

Emily X.R. Pan – Wszystkie kolory moich wspomnień

 Czasem potrzebuje książki, która mnie dosłownie przepuści przez emocjonalną maszynkę i wyciśnie jak cytrynę. Na taką książkę trafiłam i dziś postanowiłam się podzielić z Wami opinią o niej. Nie obiecuję, że będzie to historia należąca do łatwych i przyjemnych, ale uspokajam – długo o tej pozycji nie zapomnicie.



Śmierć bliskiej osoby powoduje potworny ból, paraliżuje zmysły i sprawia, że człowiek nie potrafi funkcjonować. Mówi się, że każdy przeżywa żałobę w taki sposób, na jaki jest gotowy. Główna bohaterka tej książki – Leigh, przechodzi jej wszystkie etapy, a to jak radzi sobie z traumą to najprawdziwsza czytelnicza uczta.

Podczas czytania tej książki, czytelnikowi towarzyszą tak silne emocje i to w takim natężeniu, że momentami trudno je znieść. Autorka nie zapełnia sztucznie pustych miejsc w psychice bohaterki, które powstały po utracie matki. Używa metafor, szarpie najczulszymi i najbardziej kruchymi elementami w ludzkiej psychice, po to, by jak najmocniej przywiązać do siebie czytelnika i opleść go tą niezwykłą opowieścią.

Ta debiutująca autorka jest doskonałym przykładem na to, że współcześni bajarze mają się dobrze i piszą równie plastycznie i pięknie co znani doskonale twórcy. Tutaj autorka może zostać czasem niezrozumiana, sprawiać wrażenie dziwnej, ale to w jaki sposób pisze, jak opowieść płynie, stanowi dowód na to, że za pomysłem na powieść pędzi też niesamowity talent.

To jak autorka pisze o depresji, o emocjach, które towarzyszą bohaterce, jest szalenie złożone i trudne, a ten cały wachlarz emocji, którego czytelnik doświadcza podczas lektury jest nieprawdopodobnie silny. Człowiek jest zmęczony, zagubiony, pełen miłości, nienawiści, ale i otuchy, która gdzieś głęboko, pod tymi wszystkimi uczuciami się tli.

Polecam tę historię. Jest wartościowa, oryginalna i przepiękna.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn