Przejdź do głównej zawartości

Agata Suchocka – Bezdroża mroku

 Kolejny tom o wyjątkowo namiętnych, ale też wrażliwych na piękno i sztukę wampirach pojawił się na półkach dość szybko. A to cieszy mnie niezmiernie, i mimo, że dopiero skończyłam tę historię, już tęsknię za Aparaggiem, Lotharem, Thomasem, a nawet za zimnym i tajemniczym Huntingtonem.



W tej części wiele wątków znanych z poprzednich tomów pięknie się wyjaśnia. Historia związana z tworzeniem nowych wampirów jest wyjątkowa, ten bolesny proces, przez który przechodzą, kolejne problemy, nieodłączna żądza mordu, łączy się z nieprawdopodobnie silnym pożądaniem i chęcią dominacji, ale też próbą zaakceptowania siebie i potrzebą przynależności.

Agata Suchocka zachwyca nie tylko pięknym stylem, ale też znajomością muzyki, szeroko pojętej kultury i zasad panujących w kolejnych przedstawianych epokach. A wiedzieć należy, że porusza się po nich wyjątkowo płynnie i z olbrzymią gracją. 

Jest to niezwykle inteligentna, lotna i żwawa historia. Pełna tajemnic i niedopowiedzeń. Czasem bywa mroczna, a kiedy indziej w wysublimowany perwersyjna. Fantastyczne, doskonale wykreowane postaci, smaczny język literacki na wysokim poziomie. Książka jest mroczna niczym "Wywiad z Wampirem", do tego tajemnicza i ociekająca seksualnym napięciem. 

Kiedyś pisałam, że uwielbiam sceny erotyczne pisane przez Agatę. Zdanie nadal podtrzymuję. Bez nich fabuła byłaby niepełna i koślawa. Uwielbiam ten wyrafinowany i sensualny sposób, w jaki przedstawia ten dość prosty akt. Tutaj nikt nie rozpada się na kawałki, orgazmy nie mają siły wybuchu wulkanu – one są prawdziwe, ale pozbawione płytkich opisów znanych z niektórych książek o podobnej tematyce. Tutaj sceny są rumiane, namiętne, ale też niepozbawione romantyzmu, złości, radości i tych wszystkich uczuć, które targają bohaterami.

Jak zwykle polecam gorąco i zachęcam do zanurzenia się w tym artystycznym, namiętnym i niebezpiecznym wampirycznym świecie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn