Przejdź do głównej zawartości

Sandra Cicha – Zakręt

 Nie czytałam opisów wydawcy, kiedy wybierałam tę książkę do lektury. Nie zrobiłam tego specjalnie, ponieważ chciałam się przekonać, czy okładka będzie adekwatna do treści i czy faktycznie dobrze myślę, że oto przede mną lekka powieść obyczajowa z wątkiem dramatycznym.


No i się pomyliłam, ponieważ ta książka jest wszystkim po trosze. I obyczajówką, i dramatem, ale też trochę romansem i sensacją. Czy taki olbrzymi rozstrzał gatunkowy gwarantuje dobrą lekturę? W tym przypadku twierdzę, że tak.

Jest to opowieść o kuratorce sądowej, matce trójki dzieci, żonie niewiernego męża, która nagle staje w trudnym punkcie swojego życia i usiłuje poskładać je na nowo. W tym jednak przeszkadza jej ktoś, kto ewidentnie chce jej krzywdy.

Trzeba przyznać autorce, że fajnie to wszystko rozpisała. Zaakcentowała jak ważna, trudna i czasem niebezpieczna bywa praca kuratora sądowego. Rozwija wątki poboczne, stanowiące solidny fundament dla całej powieści i skłania czytelnika do myślenia. Opowiada historie, które mogą przydarzyć się każdemu człowiekowi i pokazuje w jaki sposób można im pomóc.

Wszystko się tu zgadza. Mamy tu i dużo dobrych dialogów i solidne skonstruowane postaci, ale też fabułę, która dość często zaskakuje. Zbudowana została na zasadzie sinusoidy. Raz otacza czytelnika miłymi  i przyjemnymi obrazami, po to, by po chwili zmienić kierunek i zaniepokoić, a nawet  w pewnych momentach wystraszyć. Czyta się tę książkę płynnie i wystaczy kilka godzin, by całą historię przyswoić w całości.

Polecam. Nie jest to lektura przesłodzona, ani pełna infantylnych treści, a mięsista i złożona powieść poruszająca sprawy ważkie.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn