Przejdź do głównej zawartości

Agnieszka Siepielska – Pętla kłamstw

 Zaczęłam tę książkę podchodząc do niej z małą rezerwą. Myślałam, że będzie sztampowa i po przeczytaniu odłożę ją na półkę i zapomnę. Okazało się, że tym razem się myliłam. Fakt. Książka spełniła swoja funkcję i odprężyła na kilka godzin, ale co ważniejsze, zaciekawiła na tyle, że mam ochotę na drugi tom.



Jest to opowieść o młodej dziewczynie Avie, która wraz z mężem wiedzie wygodne życie w dużym i nowoczesnym domu. Jest wolontariuszką, działa charytatywnie w stowarzyszeniu pomagającym bezdomnym. Byłaby kobietą spełnioną, gdyby nie fakt, że jej relacja z mężem nie należy do najłatwiejszych, a w dodatku na horyzoncie pojawia się diabelnie seksowny adwokat, który robi wszystko by znaleźć się bliżej Avy.

Początkowo fabuła była bardzo przewidywalna. Z biegiem czasu, okazało się jednak, że autorka lubi ją komplikować, a potem zawijać losy swoich bohaterów tak, że akcja zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. I właśnie dzięki tym zabiegom, książka zdecydowanie zyskała, odsuwając na bok wrażenie, że bohaterka podejmuje czasem zupełnie irracjonalne, żeby nie powiedzieć idiotyczne decyzje. To był bardzo udany zabieg.

Moją ciekawość wzbudzają bohaterowie, którzy nie powiedzieli o sobie wszystkiego. Ich historia jest niejasna, zaledwie zakreślona, mam nadzieję, że w drugim tomie sprawa wyjaśni się i wszystkie elementy układanki będą do siebie pasowały.

Ta historia przeznaczona jest dla wszystkich tych, które ciągle walczą, nie wierzą w siebie, własną moc. To też opowieść o tym, że kobieta potrafi się mścić i przekuć szereg trudnych chwil w ogromną i niemal śmiercionośną broń!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn