Przejdź do głównej zawartości

Mrs Henry Wood – Posiadłość East Lynne

 Dziewiętnastowieczna literatura klasyczna to dla wielu zbyt przestarzała rzecz, ale dla innych cenne źródło wiedzy o epoce i garść historycznych informacji. Napisana w 1861 roku, szybko stała się bestsellerem. Z czasem, trafiła też na deski teatrów, gdzie cieszyła się niesłabnącą sławą i grana była przez wiele lat.



Ta zawiła i skomplikowana powieść, opowiada o losach młodej, pięknej Lady Isabel, która wskutek podejrzewania męża o romans, wspierana przez gorący afekt przystojnego kapitana Levisona, postanawia porzucić wygodne życie u boku Carlyle'a, zostawia z nim małe dzieci i ucieka. Niestety nic tu nie zakończy się happy endem, ponieważ szybko okazuje się, że Levison nie zamierza ożenić się z Izabelą. Wypadek sprawia, że ich wspólne dziecko ginie, a oszpecona kobieta powraca do dawnej rezydencji w roli guwernantki.

Ta wiktoriańska, złożona i skomplikowana opowieść pochłania od pierwszych stron. Przepełniona jest zazdrością w każdej możliwej formie, opowiada o zdradach, miłosnych szaradach, które niosą za sobą widmo życiowej porażki, ale też niepokoi morderstwami i niefortunnymi zwrotami akcji, kładącymi się cieniem na losach bohaterów.

Wspaniale rozpisana postać Lady Isabel jest najjaśniejszą gwiazdą tej historii, famme fatale, smutna i tragiczna osobowość, dzielnie szukająca zrozumienia wśród ludzi. 

Posiadłość East Lynne charakteryzuje się rozległymi i pieczołowitymi opisami, których jest tutaj bardzo dużo. Drobiazgowe tłumaczenie lub wyjaśnianie czytelnikowi niuansów architektonicznych, przyrodniczych lub wizualizacja danej postaci zajmuje tu dużo miejsca, ale dzięki temu zabiegowi, każdy element fabuły nabiera wyrazu i staje się niemal namacalny. Prawdopodobnie też dlatego powieść ma nieco ponad siedemset stron, ale w związku z tak idealnym stylem pisarskim inaczej po prostu by się nie dało. 

To dramatyczna, niezwykle skrupulatnie utkana intryga, która zachwyca ponadczasowością, elegancką formą i klasycznym, pięknym literackim stylem. Polecam najserdeczniej!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn