Przejdź do głównej zawartości

I. M. Darkss – Ukochana gangstera

 Znów to zrobiłam! A obiecywałam, że już nigdy, przenigdy, że never again tego typu opowieści i, że daj sobie babo siana bo przecież dobrze być nie może. A tu jakiś podszept szaleńca przekonał mnie, żeby wziąć książkę na warsztat, bo w tym roku limit gniotów chyba się wyczerpał i teraz to już na pewno zostały tylko romanse przemyślane i całkiem znośne. A tu guzik. Znów dałam się nabrać.




Wkroczyłam w siódmy krąg piekielny już po przeczytaniu prologu, ujrzałam tam biesa zmyślnie mieszającego w kotle pełnym romansów mafijnych i łapczywie spoglądającego na "Ukochaną gangstera", którą właśnie zaczęłam czytać. No i koniec końców miałam ochotę posłać ją tam priorytetem, ale najpierw chciałam dokończyć.

Opowieść o Bethany i Loganie rozpoczyna się w momencie chyba jakiegoś castingu na kobietę mafiosa, gdzie napuszony samiec alfa krąży wokół grzecznie stojących dziewcząt i wybiera sobie jedną z nich bo tak. Dokładnie nie wiadomo dlaczego i właściwie jaki jest cel wybierania sobie partnerki, która później traktowana jest przez niego przedmiotowo i surrealistycznie. I pośród miliona zasad, które dziewczyna  musi przestrzegać, jedna jest najważniejsza: nigdy nie zakochać się w tym człowieku, bo za to grozi oddalenie ze służby.

Nic tu do siebie nie pasowało, rozłaziło jak stara tapeta na ścianie, ukazując coraz to większe purchle, które próbowano nieudolnie przykryć. Boss prawdopodobnie jest szefem mafii, o której czytelnik wie jedynie tyle, że jest to grupa wyjątkowo groźna, przechadzająca się po posiadłości w pełnym rynsztunku. A źli są tylko dlatego, że mają niewyparzone języki, puszą się jak koguty i oddelegowywani są do tajemniczych akcji, o których chyba tylko autorka wie. Zero wprowadzenia w historię, zero wyjaśnień.

Jeśli więc fabuła nie jest rozwinięta, to należałoby zadać pytanie wokół czego ta historia się kręci? Ano, jakże by inaczej dużo tu seksu jak w niemieckim pornosie. Brakuje tu jedynie popędzających okrzyków: weiter, weiter. 

Od czasu do czasu, bohaterowie wymieniają między sobą dialog, który momentami bywa zabawny, ale jest to kropla w morzu i niestety nie jest w stanie uratować książki.

Postaci są po prostu płaskie. O kilku bohaterach autorka jedynie wspomina, nie rozbudowuje ich dalej, odcina informacje, pozostawiając czytelnika z tysiącem pytań. Brakuje opowieści o gosposi, o siostrze bossa, a nawet o tajemniczej Kirze i jej małej córeczce. Wszystkie te postaci odarto z autentyczności, zaznaczono jedynie ich obecność i zapomniano o nich, zamieniając na opisy wielu scen intymnych.

Doczytałam tę książkę do końca, ale Wam tego nie polecam. No, chyba, że lubicie czytać o seksie, wzdychaniu do nagiego, doskonałego ciała i koncentrowaniu się na mężczyznach i ich przyjemnościach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn