Piękna, radosna okładka najnowszej książki Ani Sakowicz, przyciąga wzrok i obiecuje piękną, rozświetloną historię, nad którą z przyjemnością zasiądzie się wieczorem. Ale trzeba Wam wiedzieć, że wcale tu nie ma miłych i rozkosznych treści. Jest temat poważny, który mógłby zaistnieć w formie analitycznego reportażu-rzeki, ale jako powieść fabularna też się broni. Ba! Zaskakuje!
O rodzinach zastępczych mówi się jak o domach tymczasowych dla dzieci czekających na adopcję. Jako laik i człowiek absolutnie nieznający tematu, myślałam o tego rodzaju instytucji (bo tak mi się do tej pory jawiła), jako o domu pełnym miłości, pełnym rozkosznych, porzuconych dzieciaczków, które czekają na adopcję. Tak jest, oczywiście, ale w przeważającej części są to rodziny, pod skrzydła których trafiają dzieci z dysfunkcjami, z zespołem FAS, chorobami psychicznymi, stopniami upośledzenia intelektualnego, które wymagają nie tylko miłości, ale bezwzględnej uwagi, troski i poczucia akceptacji.
Opowieść zawarta w tej książce powstała na podstawie prawdziwych wydarzeń. Jest to historia rodziny zastępczej, pod opiekę której trafia niemowlę niedożywione, ciągle płaczące i chore. Wraz z latami i kolejnymi diagnozami, chłopiec zaczyna przejawiać skłonności destrukcyjne. Pojawia się też przemoc wobec zwierząt i innych dzieci sprawiająca chłopcu satysfakcję. Wszystko to powoduje, że od rodziny powoli odwracają się najbliżsi, a rodzice, umęczeni psychicznie i fizycznie, pozbawieni wsparcia koordynatorskiego, zostają zmuszeni do podjęcia najtrudniejszej decyzji w ich życiu – zrezygnowania z roli rodziny zastępczej i oddanie Kacpra.
Ta książka to nie tylko poruszająca opowieść o życiu w rodzinie zastępczej i kłopotach, z którymi muszą radzić sobie rodzice. To też wskazanie dziur proceduralnych, aspektów i kryteriów przyznawania dzieci rodzinom i brak wsparcia ze strony instytucji za to odpowiedzialnej. To też ukazanie prawdy, wyjaśnienie czytelnikom pewnych aspektów prawnych i tego jak postrzega się ludzi obejmujących opieką innych, a jak wygląda rzeczywistość.
To najbardziej emocjonalna i wartościowa książka ostatnich miesięcy. Bolesna, trudna w odbiorze i niewygodna, ale też wskazująca, że są na świecie ludzie, którym los dzieci nie jest obojętny, ludzi, którzy mają pokłady miłości bezwarunkowej i bardzo silnej. To też obraz rodziny, która poświęca wszystko dla jednego, małego człowieka, który nie ma szans na samodzielne życie w społeczeństwie, ale też jest to próba ukazania ich jako ludzi chcą to dziecko oddać. To bardzo wymagająca lektura, stawiająca czytelnikowi trudne pytanie:
A Ty co byś zrobił/zrobiła na moim miejscu, znając całą historię?
Zadajcie sobie to pytanie, przeczytajcie tę niezwykła powieść i myślcie o niej.
Komentarze
Prześlij komentarz