Wisielcza Góra brzmi dość niepokojąco. Nie tyle sama nazwa, ale miejsce o którym mowa, z przerażającą przeszłością, pełne jest tajemnych mocy i tajemnic, które nie chcą ujrzeć światła dziennego. Cóż więc trzeba zrobić, by je zbudzić? Ano zaprosić do miasteczka trójkę rodzeństwa, które już samą swoją obecnością obudzi demony niewidziane tam od wielu lat.
The middle of nowhere, tak można powiedzieć o niewielkiej miejscowości Grobowice, do której przybywa rodzeństwo Sokołów. Miasteczko jest specyficzne. Nigdzie nie ma zasięgu, drogerii, czy choćby popularnego marketu. Są za to nieufni mieszkańcy, dziwaczne tradycje i jak się okazuje z biegiem czasu, zupełnie niespodziewane stwory, które czają się w każdym kącie i tylko czekają, by wystawić swoje okropne pyski i zaatakować z całą mocą.
Niezwykła przyjemność towarzyszyła mi podczas tej lektury. Wyobraźcie sobie jeden gigantyczny tygiel, do którego władowano wszelkie słowiańskie kreatury rodem z bestiariusza słowiańskiego, do tego dodano pogańskie wierzenia, kilka opowieści i legend o bogach, wszystko to doprawiono pyskatymi i krnąbrnymi bohaterami, którzy z przygodami są za pan brat, a potem zamieszano i podano do stołu. Pyszna, sowita uczta przed Wami, więc zapnijcie pasy i dajcie się porwać.
Trzeba przyznać, że paulina Hendel zna się na rzeczy. Nie tylko genialnie rozpisała fabułę i doskonale zbudowała swoich bohaterów, ale też utkała niesztampową historię, którą czyta się jednym tchem. Mamy tu ukazane nie tylko problemy związane z okresem dorastania, ale też poważne kłopoty, których źródłem są dorośli. Autorka porusza kilka istotnych kwestii dotyczących rodzicielstwa, poczucia odpowiedzialności i miłości, ale robi to w tak zawoalowany sposób, że ni brzmi pouczająco ani moralizatorsko. Wskazuje jedynie drogę i kieruje myśli w odpowiednie miejsce.
Ubawiłam się setnie, czytając doskonałe dialogi, wdając się w pyskówki rodzinne i dając się wciągnąć w przepychanki słowne. Do tego popłynęłam wraz z wartką i nieprzewidywalną akcją i przeżyłam przygody, które towarzyszyły młodym bohaterom.
A to, co najbardziej zwróciło moją uwagę, to potwory. Na wskroś słowiańskie i przerażające, nie mające nic wspólnego z rozkosznymi maskotkami. Bo wiedzieć musicie, że będzie tu i wredny kłobuk, który tylko z pozoru wygląda na sympatycznego koguta, będzie i baba cmentarna, ale też żądlica i fajerman. I to tylko niektóre kreatury, które wylezą ze swoich pieczar. Uwierzcie mi na słowo, bedzie ich więcej. Dużo, dużo więcej.
Przenieście się do tego wspaniałego świata nieskażonego nowoczesnością. Odetchnijcie rześkim powietrzem Grobowic i dajcie się ponieśc nawoływaniom Dziewanny, która nad miasteczkiem trzyma pieczę. Doskonała lektura młodzieżowa od lat dziesięciu do stu dziesięciu!
Komentarze
Prześlij komentarz