Czasem bywa tak, że chcę opowiedzieć o książce, ale muszę odczekać kilka dni, by z czystym sumieniem i "na zimno" podejść do tematu. Ochłonęłam już po lekturze tej książki i uczucie dojmującego zawodu mi nieco przeszło, więc oto kilka krótkich zdań ode mnie.
Książka, która jest uznawana za thriller medyczny nieco mnie rozczarowała. Nie można o niej powiedzieć, że jest źle napisana, albo temat potraktowano ad hoc. Co to to nie. To powieść napisana ładnym językiem, z fajnymi postaciami i nienudnymi dialogami, ale...
Ale jest soczyste i dość tłuste, bo:
Bo według mnie to nie jest thriller. Owszem, ma w sobie elementy niosące niepokój, ma też sceny ukwiecone żargonem medycznym i kryminalnym, ale akcja jest wyjątkowo ślimacza. Autorka poświęciła mnóstwo czasu na przedstawienie postaci, wyjaśnienie konotacji ich łączących lub opowiedzenie o strukturze pracy szpitala, ale zapomniała o budowaniu napięcia. Dużo czasu zajął jej wątek romantyczny, sporo opowieści z przeszłości i relacji łączących główną bohaterkę z danymi postaciami. Przez ten zabieg, odnosiłam wrażenie jakobym czytała powieść obyczajową, a nie książkę, która z zasady powinna ociekać grozą i przerażać. I mimo, że autorka kilka razy subtelnie wskazała problemy doktor Marty, to dopiero ostatnie kilkadziesiąt stron zawiera sporo emocji i wprowadza swego rodzaju niepokój. I dopiero tam mogłam zobaczyć prawdziwą twarz głównej bohaterki, jej problemy wynikające z przeżytych traum i niezwykle dobrze skrywaną osobowość.
Nie chcę skreślać tej historii bo byłabym nieuczciwa. Uznałabym ją jednak jako dobry wstęp do reszty opowieści. A, że ona się pojawi, to wiem już na pewno po nieoczywistym zakończeniu i wielu niewyjaśnionych wątkach.
Poczekam na kontynuację i liczę na przerażające historie.
Komentarze
Prześlij komentarz