Przejdź do głównej zawartości

KAREN CLEVELAND - MUSZĘ TO WIEDZIEĆ

Kiedy zaczytywałam się w kryminałach - trudno było mnie czymś zaskoczyć. Udawało się to jedynie Agacie Christie i Joannie Chmielewskiej, ale to mistrzynie swojego fachu więc nie ma się co dziwić. Znałam większość trików, które powielane były w kolejnych pochłanianych przeze mnie powieściach, więc na długo dałam sobie spokój z tego rodzaju literaturą. Bez reszty zagłębiłam się w obyczajówkach i fantasy i jakoś nie żałowałam.
Do czasu, kiedy to w moje ręce wpadła powieść Karen Cleveland pt. "Muszę to wiedzieć". Nagle okazało się, że tęskniłam za adrenaliną, niewiedzą i kompletnym chaosem, który z kartki na kartkę coraz bardziej mącił mi w głowie. Do czasu, niestety. Do czasu.



W sieci przeczytałam, że to powieść szpiegowska, która zmusza do myślenia, powieść pozostawiająca po sobie ślad na długo po zakończeniu lektury, a, że jestem ciekawska - wolałam przekonać się o tym sama.

Już od samego początku zderzyłam się z prawdą, że oto przede mną nie leży zbyt skomplikowane dzieło literackie, szpiegowskie arcydzieło, powodujące pocenie się rąk, ale czytadło napisane dość przystępnym językiem i po trosze przypominające pamiętnik. 

Bohaterami powieści są Vivian i Matt - na pierwszy rzut oka szczęśliwe, kochające się małżeństwo z czwórką tak samo uroczych dzieci, czyli typowa amerykańska rodzina, ze zwykłymi przyziemnymi problemami, z którymi boryka się większość ludzi. Ich życie opiera się na pracy, opieką nad dziećmi, wożeniu ich do lekarzy i placówek edukacyjnych i w wolnej chwili na wypiciu butelki wina, bo na nic innego czasu im nie starcza.

Matt jest ojcem pracującym - diabli wie gdzie, prawdopodobnie w domu (jakoś tak słabo to wszystko było wyjaśnione), a Viv to analityczka CIA, pracująca w dziale rosyjskiego wywiadu. Praca kobiety polega na wyłapaniu siatki szpiegów, która w postaci agentów rozsiała się po USA. Jej sielskie i anielskie życie kończy się w momencie, kiedy trafia na plik ze zdjęciami agentów, a z jednego z nich spogląda na nią twarz jej własnego męża. I teraz należałoby się spodziewać, że akcja popłynie wartko jak wodospad Siklawa wczesną wiosną, ale miast trzymać adrenalinę czytelnika na poziomie Pałacu Kultury i jazdę bez trzymanki, autorka serwuje serię wynurzeń i obaw głównej bohaterki, które, choć zrozumiałe, całkowicie zaburzają świetnie zapowiadającą się powieść. 

Całość jest w miarę spójna, opowieść układa się logicznie, ale brak jej ognia. Zbyt duża ilość przemyśleń Vivian, psuje atmosferę dobrego thrillera i powoduje, że w niektórych momentach czytanie nuży i człowiek jak najszybciej chce ją odłożyć.

Mimo wszystko, czyta się dość szybko i lekko. A na końcu, okazuje się, że powstanie część kolejna. Miejmy nadzieję, że dużo mocniejsza.

  • Tytuł: Muszę to wiedzieć
  • Autor: Karen Cleveland
  • Wydawnictwo W.A.B.
  • Oprawa: Miękka
  • Rok wydania: 2018
  • Ilość stron: 352
  • Stan: nowy, pełnowartościowy produkt
  • Model: 9788328053823
  • Język: polski
  • Tłumacz: Walulik Agnieszka
  • ISBN: 9788328053823
  • EAN: 9788328053823
  • Wymiary: 13.5x20.2cm

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn