Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2019

Prosty układ – K.A. Figaro

Ech, muszę powiedzieć, że sięgnęłam po tę książkę z wielką nadzieją na romans, bo od tego rodzaju literatury nie stronię. Niestety nie odnalazłam tu porywów serca, szaleńczych prób zbliżenia się do siebie, ani pełnych napięcia spojrzeń. Nie oczekiwałam historii rodem z Wichrowych Wzgórz czy Rozważnej i romantycznej , miałam jednak nadzieję na historię miłosną ludzi, którzy żyją w ciągłym pędzie i brakuje im czasu na miłość. No cóż. Tym razem mi się nie udało. I bardzo nie chcę napisać o tej książce źle, bo wiem, że wiele z Was lubi książki tego gatunku, postaram się jednak opowiedzieć o tym jak na mnie wpływała lektura tej pozycji. Bo wiedzieć musicie, że miłości tu nie ma. I z romansem ta książka raczej nie ma nic wspólnego. Mamy zatem dwoje bohaterów dwudziestokilkulatków. Ona (Łucja) to studentka, która nie wie czego chce od życia, jest rozchwianą emocjonalnie dziewczyną, pełną kompleksów i braku wiary we własne siły, on (Dymitr) to biznesmen odnoszący sukcesy, nie str

Dom nad jeziorem – Tasmina Perry

Wiecie jak poprawić sobie okropny humor? Oczywiście, dobrą książką. Ja lubię rozweselać się książkami lekkimi, o przyjemnej i nieskomplikowanej fabule. Dlatego też,  w weekend wybrałam Dom nad jeziorem . I to był strzał w dziesiątkę. Czytało się szybko, historia się nie zapętlała, a jednak co nieco z tej historii dało się wynieść. Głównymi bohaterami tej powieści są Jim oraz Jennifer, których losy krzyżują się w cudownym, upalnym Savannah w 1994 roku. Wraz z upływającym wakacyjnym czasem, między dwojgiem nastolatków wybucha namiętność i prawdziwa miłość, której konsekwencje bohaterowie odczuwają w swoim dorosłym życiu.  Mamy tu do czynienia z historią miłosną, której nie udaje się przetrwać młodzieńczych burz i tragedii, ale wyciska na bohaterach tak olbrzymie piętno, że w dorosłym życiu nie potrafią o niej zapomnieć. Nie układa im się w związkach, a niepowodzenia i trudności, które spotykają na swojej drodze, wiążą się z niespełnionymi marzeniami i zbyt wygórowanymi ocz

Skradzione dziecko – Sanjida Kay

Ostatnie wydarzenia w Polsce pokazały, że system Child Alert działa i dzięki niemu w ciągu doby znaleziono porwaną dziewczynkę. Nawiązuję do tego przykrego wydarzenia nie bez powodu. Pragnę opowiedzieć o książce, która ukazuje spektrum działań i zachowań ludzkich wobec tego rodzaju tragedii.  Skradzione dziecko to opowieść o rodzinie, która po wielu latach starań o potomka, w końcu decyduje się na adopcję. Kiedy dochodzi do skutku, życie Zoe i Ollie'go zmienia się diametralnie, ale rodzina jest bardzo szczęśliwa. Po kilku latach w ich życiu pojawia się syn, który dopełnia całości. W życie rodzinne wkrada się rutyna. Zoe, utalentowana malarka, zajmuje się wychowywaniem dzieci i wszystkim obowiązkami domowymi, nie pozostawiając rozwojowi swoich pasji zbyt wiele czasu. W tym czasie jej mąż Ollie, przebywa coraz dłużej w pracy, a tych kilka chwil, które spędza z dziećmi i z żoną, to tylko niewielki procent jego życia.  Mała Evie, od początku wie, że jest adoptowana i nigdy

Śmierdzący Maniek

Śmierdzący Maniek stał przy drodze i wgapiał się w rozbitą nalewkę jak szpak w gnat. Tym razem mu nie poszło, ale jak sam twierdził, szczęście w życiu miał, więc ten cenny trunek, który teraz leniwie wsiąkał w ziemię, to tylko niewielka niedogodność, z którą raz, dwa sobie poradzi. Znał te przesądy, że butla rozbitego alkoholu to zły znak, ale nigdy w to nie wierzył. Nie rozmyślał długo, westchnął zrezygnowany i wrócił skąd przyszedł. Mańkowe przezwisko nie wzięło się znikąd i miało dość proste konotacje, a to za sprawą swojej osobistej matki. Marian urodził się w Klepiewie, niewielkiej wsi przy granicy z Niemcami. Rodzice osiedlili się tam po wojnie i zatrudnili w pobliskim pegeerze. Ojciec był specem od jabłoni, umiał szczepić i rozsadzać na wzór jeszcze przedwojenny, był więc cennym nabytkiem i przysługiwały mu z tego tytułu dodatkowe profity. Matka, zwana Grubą Kryśką, pomagała w polu. Pieliła, sadziła i pomagała w zbiorach, w międzyczasie witając na świecie kole

Aleksandra Rumin – Zbrodnia i Karaś

Kryminały nie muszą być pompatyczne i tylko trzymać w napięciu, mogą jednocześnie wprawiać w osłupienie i bawić. Dzisiejsza propozycja o zabawnym tytule Zbrodnia i Karaś to właśnie taki rodzaj literatury, przy którym nie sposób się nudzić. Bo czyż zestawienie całkiem nieżywego trupa z kotem, szantażystami, policją, władzą uniwersytecką i paniami sprzątającymi nie brzmi zabawnie? Na pierwszy rzut oka to nie trzyma się kupy i zapowiada ogromny chaos. Zobaczmy więc jak wyszło. Zapraszam do UKSW w Warszawie. Akcja powieści rozgrywa się na terenie Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Dwie, niezwykle rozgadane i skrupulatne w swej pracy sprzątaczki natykają się na ciało jednego z wykładowców uczelni. Kobiety wszczynają alarm, który stawia na nogi senne i znudzone grono nauczycielskie, studentów, policję oraz kota Stefana, który tak naprawdę martwi się tylko tym, czy na czas i jeśli w ogóle, otrzyma swoją porcję sardynek. Najważniejsze jednak, by wyjaśnić kim był t

Pani Gelejza i Pech

Pani Gelejza wpadła na szatański pomysł podczas picia porannej kawy. Wyjrzała za okno i stwierdziła, że wiosna zadomowiła się już w ogrodzie na dobre, czas więc najwyższy wyjąć ciężki sprzęt z garażu i wziąć się do roboty. Zanim jednak przystąpiła do dzieła, podrapała się po rozczochranej łepetynie i pomyślała o koledze, który towarzyszy jej od momentu narodzin. Ów obywatel miał na imię Pech i nie dawał o sobie zapomnieć choć na chwilę. BA! Był przekonany, że żadna inna osoba nie przysporzy mu takiej ilości rozrywki, zamieszkał więc na stałe w bielonym domku z czarnym dachem i mianował się mieszkańcem z tytułu zasiedzenia. Gelejza pogodziła się z obecnością stwora i nauczyła się z nim żyć, mając za nic jego pogardliwe westchnienia i ciche pomrukiwania. Robiła więc swoje, raz po raz przyprawiając Pecha o diabelski chichot – na przykład wtedy, gdy pomyliła sól z cukrem i sypnęła sowicie do garnka z gotującymi się ziemniakami – albo śmiech tak gromki, że o mało dziad nie spadł

Agnieszka Litorowicz-Siegert – Olszany, Droga do domu

Człowiek pędzi nie wiadomo dokąd, szuka szczęścia, miłości, często nie tam gdzie powinien, a tam, gdzie wydaje mu się, że musi. Prawda, z którą często, prędzej czy później życie nas konfrontuje, nie zawsze jest łatwa do przyswojenia. Ba!, powoduje pewne zawirowania, które na zawsze mogą odwrócić jego bieg. Dziś zapraszam do Olszan i opowieści o trudnym powrocie do domu. Bohaterką powieści jest Julia, świetnie rozwijająca się projektantka wnętrz, trzydziestokilkulatka z metryki, była narzeczona z przymusu i miłośniczka psa Lorda w jednym. Kobieta wraca w rodzinne strony, do maleńkiej miejscowości Olszany, po to, by ostatecznie zamknąć sprawę sprzedaży domu rodzinnego należącego do jej dziadka. Okazuje się jednak, że wokół posiadłości snuje się jak dym okropna tajemnica, a w miasteczku ludzie twierdzą, że budynek jest nawiedzony, straszą w nim duchy i dzieją się rzeczy rodem z Archiwum X. Oznacza to, że nikt przy zdrowych zmysłach nie kupi tego domu, a plotki podsycane przez lu