Przejdź do głównej zawartości

Katarzyna Berenika Miszczuk - Obsesja

Przypadek sprawił, że sięgnęłam do książek Katarzyny Bereniki Miszczuk. Zaczęło się od tego, że w księgarni upadła mi na podłogę powieść "Szeptucha". Zaintrygowana piękną okładką i pomysłowym wydaniem, postanowiłam zabrać ją ze sobą do domu. Okazało się, że nie mogłam się od niej oderwać i zarwałam noc, więc postanowiłam przeczytać wszystkie powieści tej autorki.

 Każda z nich przypadła mi do gustu. Lekkie pióro, smaczne dialogi i nieco czarne poczucie humoru, sprawiło, że polubiłam tę autorkę i z przyjemnością wracałam do bohaterów jej powieści.


Z wielką radością przyjęłam do wiadomości, że na rynku pojawia się nowa powieść Katarzyny, pod wiele mówiącym tytułem "Obsesja". Potraktowałam książkę, jako swego rodzaju przerywnik w oczekiwaniu na dalsze losy Szeptuchy Gosławy. Tym razem wydano thriller medyczny, a, że autorka z zawodu jest lekarką, założyłam, że powieść będzie pełna informacji niezbędnych czytelnikowi do przeniesienia się w realia pewnego warszawskiego szpitala.

Nie pomyliłam się. Oczyma wyobraźni widziałam łuszczącą się na ścianach farbę, niedoszorowane brudne linoleum w długim podziemnym korytarzu, a także mrugające żarówki jarzeniowe, które wydzielając charakterystyczny trzeszczący dźwięk, wprawiają w nerwowość nawet najbardziej opanowaną osobę. Czułam ostrą woń środków dezynfekujących i nieprzyjemny odór śmierci, który towarzyszył bohaterce od pierwszych chwil w pracy.



Powieść opowiada o młodej lekarce Joannie Skoczek, która jest rezydentką na oddziale psychiatrycznym w jednym z warszawskich szpitali. Jest rozwódką, próbującą zapomnieć o swoim byłym mężu, lekarką, która oddaje się swojej pracy z pasją godną ucznia szkoły podstawowej. Czyli chodzi, bo musi, a oddział na którym pracuje w niczym nie przypomina jej ulubionego serialu Grey's Anatomy, ani nawet miłych zielonych ścian w szpitalu w Leśnej Górze. Pracuje, odliczając kolejne godziny i czekając z utęsknieniem na powrót do domu, by móc odpocząć na kanapie w towarzystwie czworonożnego przyjaciela - kota Kołtuna.  Cała rutyna lega w gruzach w momencie, kiedy Joanna znajduje w swojej szafce liściki od nieznanego wielbiciela, a kilka dni później w tajemniczych okolicznościach giną kobiety, które są do niej łudząco podobne. Akcja zaczyna pędzić, a bohaterka nieustannie czuje na karku zatęchły oddech psychopatycznego mordercy.



Ta powieść różni się od tych, do których przyzwyczaiła nas Miszczuk. Jest nieco mroczniejsza od pozostałych, bardziej realistyczna. Nie ma  w sobie nic z fantastyki, ale skonstruowana jest w sposób niezwykle smaczny i przyjemny. Czytelnika nie męczą wyjaśnienia, opisy, etc. Wątki są dobrze wyważone, postaci skonstruowane ciekawie i niepretensjonalnie, a język miły dla wprawionego czytelnika. Pozycja obowiązkowa dla wielbicieli thrillerów i kryminałów, ale też dla wszystkich, którzy po prostu lubią czytać. To będą dobrze wydane pieniądze! Zachęcam i polecam z całego serca!


Za książkę dziękuję:


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn