Przejdź do głównej zawartości

Grzybobranie

Po odstawieniu Młodego do placówki, wróciłam do chałupy i oznajmiłam Małżowi, że spadamy do lasu, bo zima tuż tuż, a grzybów nie mamy ani grama. Przecież w zimny wieczór krokiety z grzybami i kapuchą smakują jak najlepszy cymes więc nie ma leniuchowania, trzeba udać się na leśne łowy. Zapaliliśmy się do pomysłu jak radziecka zapalniczka i udaliśmy się do lasu. Zanim jednak weszliśmy do lasu, udało nam się trzynaście razy posprzeczać o to, który las wybieramy i gdzie zbiory będą największe oraz "dlaczego leziesz moją ścieżką?".
W końcu udało nam się rozdzielić i każde poszło w swoją stronę. Po upływie kilku chwil, wysłałam do Małża zdjęcie z zapytaniem:

Masz coś?

Po krótkiej chwili nadeszła odpowiedź:

Tak:


Po godzinie tułania się po lesie, stwierdziliśmy, że należy zmienić kierunek i pójść w stronę drzew sosnowych, w których mieliśmy szansę na podgrzybki. Małż jednak darł po lesie jak nie przymierzając Piłsudski na Kasztance i zamiast schylać się po grzyby, obserwował szalone życie żuczków gówniaczków:


Ale żeby nie było, że zajął się tylko podziwianiem niebezpiecznych i krwiożerczych owadów, trzeba mu przyznać, że co nieco udało mu się znaleźć. Najznakomitsza zdobycz, jak stwierdził, to słynny "przysmak teściowej":


Ciągle było mało tych darów lasu, więc przy najbliższej sposobności postanowiłam zagrozić jednemu przedstawicielowi gatunku:



Jak widać, poskutkowało:





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego ...

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza...

Nalewki

O tym, że po kieliszeczku nalewki ciepło rozlewa się leniwie po organizmie i przyjemnie mrowi w palcach, wie każdy. O jej działaniu napotnym i terapeutycznym również. Ale, że drugiego dnia, po przekroczeniu limitu łeb waży tyle co czterdziestotonowa ciężarówka, to nie piszą nigdzie.  Łyczek rozgrzewającego trunku dla kurażu, kropelka nalewki do herbaty - potrafią zdziałać cuda. Już w przeszłości poważane matrony raczyły się słodkim cherry, zagryzając maślanymi ciasteczkami. Taką mieszankę zdecydowanie odradzam, ze względu na niekompatybilność wyżej wymienionych składników, których spożycie w nadmiarze może wywołać sensacje dwudziestego wieku w jelitach. No, chyba, że lubicie obcowanie z porcelanowym ludkiem, wtedy oczywiście, bardzo proszę, ale ja ostrzegałam. Na półkach sklepowych znajdziecie milion różnych smaków, ale domowe nalewki nie mają nic wspólnego z tymi komercyjnymi. Prawdziwa, zdrowotna nalewka śmierdzi, rozgrzewa i pali gardło jak garść chili, ale staw...