Przejdź do głównej zawartości

Pierwszy Róg Richard Schwarz

Jestem wielką fanką wszelakiego fantasy. Powieści z tej wyjątkowej półki pochłaniam szybciej niż lody z solonym karmelem, a to już jest wyjątkowy wyczyn.
Do "Pierwszego Rogu" podchodziłam jednak z pewną dozą niepewności, wręcz nieśmiałości czytelniczej, ponieważ bałam się, że się rozczaruję. Obawiałam się, że zachwycona stylem George’a R.R. Martina i samego mistrza Tolkiena - nie będę mogła się dostosować i przez cały czas doszukiwać się podobieństw. Okazało się, że się myliłam, ba! Ja absolutnie nie miałam racji!


Bohaterów tej powieści poznajemy podczas burzy śnieżnej, która rozpętuje się pośrodku gór na dalekiej Północy. W przydrożnym zajeździe pod Głowomłotem, spotykają się istoty magiczne, rycerze, elfy, a nawet wilkołak. Schwartz podszedł do treści szalenie pieczołowicie, ponieważ akcja, która rozgrywa się tylko i wyłącznie w karczmie, buduje i kreuje tak naprawdę samych bohaterów. Od pierwszych stronic książki, wiemy tylko tyle, że wewnątrz znajdują się pospolici żołdacy, którzy nie stronią od wysokoprocentowych trunków i rwą się do bitki, poza tym przebywa tam również jakiś baron z córkami, Leandra - półelfka władająca magią oraz Havald - umęczony, około pięćdziesięcioletni mężczyzna, o którym wiadomo na początku tylko tyle, że jest byłym żołnierzem. Oczywiście jest też właściciel zajazdu, jego trzy córki i kilka innych osób, na które początkowo czytelnik nie zwraca uwagi, ale z biegiem czasu poznaje dokładnie ich wszystkich.



W tym całym karczmarcznym kotle kisi się tak wiele różnych osobowości i charakterów, że czytanie staje się czystą przyjemnością. To, w jaki sposób bohaterowie reagują na śmiertelne niebezpieczeństwo, jak się wysławiają i manipulują ludźmi (szczególnie Havald), władają bronią czy magią, sprawia, że każdego z nich poznajemy od podszewki. Na wierzch wychodzą wszystkie wady, skrywane sekrety i tajemnice, ale też mnóstwo pozytywnych emocji i niuansów świadczących o skrupulatnym i drobiazgowym przygotowaniu autora.

Postaci wymyślone są doskonale, świetnie wykreowane i dorastające w miarę podróży po kolejnych stronicach powieści.

Akcja cały czas toczy się wewnątrz zajazdu. Mogłoby się wydawać, że ta nieco klaustrofobiczna przestrzeń spowoduje duszność i nudę (początkowo książka kojarzyła mi się z filmem The Cube), ale zręczne lawirowanie słowami i wtłaczanie czytelnikowi nowych informacji, spowodowały jedynie niedosyt. Z końcem książki można się utożsamić z bohaterami tak bardzo, że niemalże żyje się tym co za chwilę się stanie, a koniec tej powieści to doskonały początek przygód, które czekają na nas w drugim tomie tej sześciotomowej sagi.

Polecam wszystkim, którzy lubią high fantasy, magię, czary, morderstwa, wyraziste postaci i piękny literacki język. To wspaniała propozycja dla fanów mocnych wrażeń i nieco nierealnych czytelniczych uniesień.

Wydawnictwo: Initium
Data wydania: 2018-01-01 
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN: 978-83-62577-68-2 
Liczba stron: 495

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn