Przejdź do głównej zawartości

Lily Graham – Dziecko z Auschwitz

Wiele mówi się o Holocauście, bezsensownej śmierci mniejszości narodowych, zagrabianiu mienia Rzeczypospolitej i sąsiednich krajów, niemieckich obozach koncentracyjnych oraz bezwzględności i terrorze sianym przez okupanta. Mówi się wiele i głośno, i jedno jest pewne. Nigdy nie wolno nam o tym zapomnieć. Trzeba te okropne zdarzenia przypominać, ku przestrodze.



Ostatnio na rynku wydawniczym pojawia się wiele powieści, których fabuła osadzona jest właśnie w czasie II wojny światowej. Najczęściej jednak historia dzieje się w jednym z najstraszniejszych miejsc, czyli Auschwitz-Birkenau. Propozycja od Lily Graham nie jest wyjątkiem, ale za to wyróżnia się na tle jej podobnych książek.

Powieść opowiada losy Czeszki Evy, Żydówki mieszkającej w przedwojennej Pradze, która za miłością swego życia podąża do piekła na ziemi umiejscowionego w niewielkiej miejscowości w Polsce. Na własne życzenie przeżywa koszmar, ledwo uchodzi z życiem, trwa póki ma nadzieję i funkcjonuje tylko dzięki ogromnemu samozaparciu i wrodzonemu optymizmowi.

Trzeba przyznać, że autorka nie potraktowała historii pochopnie, przemyślała ją i zaplanowała. Z należytą czcią i ogromnym szacunkiem zbudowała fabułę, opartą na historii Evy Schloss, czyli przyrodniej siostry Anny Frank, Very Bein czy Helgi Weiss. Dzięki opowieściom tych kobiet, ich skrupulatnym notatkom i opowiadaniom, stworzyła przerażający zapis życia w obozie w Terezinie oraz najgorszym obozie na świecie  Auschwitz. W miejscu, gdzie zmuszano ludzi do katorżniczej pracy ponad siły, zabijano bez powodu, karmiono breją nie przypominającą pożywienia, poddawano torturom i wielu eksperymentom medycznym. 

W powieści Lily Graham mamy do czynienia z całym spektrum zła, którego więźniowie doświadczali w obozach. Mamy potwornych strażników, lubujących się w wymyślnych torturach, bezwzględne Kapo, (wspomnianego jedynie) okrutnego i szalonego lekarza (Mengele), dokładne rozmieszczenie baraków, opis prac, z którymi codziennie musieli zmagać się więźniowie, ale też egzystencję ludzi, ponieważ życiem nie można tego nazwać.

Czymże jest więc dla mnie powieść? Jest dla mnie przykładem na to, że nawet w najgorszych czasach można zachować resztki człowieczeństwa. Jest dowodem na to, że człowiek jest w stanie przejść o wiele więcej niż zdaje sobie z tego sprawę, jest w stanie walczyć bez względu na koszt. Kochać, ufać i być. Pomimo całego zła, które jest wokół.

Lektura niełatwa, zmuszająca do myślenia, ale też niosąca nadzieję na lepsze jutro. 

Komentarze

  1. Czasem tak niewiele człowiekowi do szczęścia potrzeba! Były jednak czasy, gdzie człowiek nie myślał o szczęściu a jedynie o przetrwaniu, o najbliższych i wrogach, którzy byli wszędzie tak jak w książce "Dziecko z Auschwitz" Lily Graham. Pomimo tak okrutnych okoliczności człowiek myśli o jedynej ukochanej osobie i ta myśl determinuje do działania. Książka warta przeczytania i głębszej refleksji. Polecam :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn