Przejdź do głównej zawartości

Dwanaście Życzeń

Trudno pisać o świątecznych przygotowaniach, zapachu pierników i goździków, kiedy temperatura na zewnątrz oscyluje w granicach dwudziestu stopni, i chętniej sięgamy po lody niż po herbatę z imbirem, ale wspięłam się na wyżyny tego przedświątecznego szaleństwa, które opanowało już sklepowe półki i przygotowałam pierwszą propozycję na przedświąteczne wieczory.



Co roku, jeszcze zanim ze sklepowych półek znikną znicze i chryzantemy, tu i ówdzie pojawia się święty Mikołaj z czekolady, a co za tym idzie - mikołajowe czapki, świeczki, wianki i inne świąteczne drobiazgi, tak uwielbiane przez wszystkich. Wśród tej zielono-czerwonej ferii barw znajduje się tez miejsce na pozycje książkowe, nie mniej lubiane niż pachnąca czekolada.

W tym roku książki o tematyce bożonarodzeniowej zaczęły się pojawiać już w październiku, macie więc czas na to, by wybrać tę, która Was interesuje.

Dziś opowiem o Dwunastu Życzeniach Karoliny Głogowskiej i Katarzyny Troszczyńskiej. 

Głównymi bohaterkami są kobiety spokrewnione ze sobą bliżej lub dalej, doświadczone przez życie, niosące na swoich barkach nieudane związki, problemy rodzinne, zdrowotne, osobiste i te natury psychologicznej. Poznajemy Bogusię, niemalże czterdziestoletnią matkę czwórki dzieci, fryzjerkę i żonę - dokładnie w tej kolejności, która ma problemy małżeńskie, chce być wzorową córką, matką i przykładem dla krnąbrnej i nieodpowiedzialnej młodszej siostry. Niestety jej punkt widzenia jest zupełnie inny od tego, który towarzyszy Dagnie (młodszej siostrze), karierowiczce, borykającej się z samotnością i wstrętem do własnej rodziny. Mamy też dwie siostry przyrodnie, które nie pałają do siebie szczególnym uczuciem. Mowa tu o Basi i Poli, unikających się od wielu lat i tak skrajnie różnych jak ogień i woda. Polę poznajemy w przededniu jej śmierci (jak sobie zaplanowała), a Basię w trudnym momencie swojego życia, kiedy to próbuje naprawić relację ze swoim ojcem.

Trudno już zaskoczyć czytelnika czymś nowym. Z roku na rok wydaje się, że wszystko już było. Że  autorzy piszą o tym samym, że nagle, tuż przed Wigilią pojawia się problem, który udaje się rozwiązać właśnie w święta, a potem wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Wszędzie słychać "Jingle bells" i donośne "ho, ho, ho!", a w sklepach i restauracjach "...świąteczne elfy zwymiotowały do środka kolorowymi girlandami, łańcuchami i bombkami. Ile fabryka Świętego Mikołaja dała."*

I w tej propozycji nie uciekniemy od tego schematu, ale ta książka nie jest lukrowa. To nie jest piękna i ciepła opowieść zimowa, nastrajająca do świętowania. Nie jest przepełniona wszechobecnym duchem świąt całującym raz po raz zmarznięte policzki zaaferowanych ludzi. Ta niesie ze sobą historie. Opowiada o problemach, z którymi na co dzień boryka się tysiące kobiet. Mówi o depresji, samotności, przemęczeniu i bezradności, ale też o tym, że warto poprosić o pomoc, nawet jeśli to bardzo trudne. Ostatnie rozdziały to pogodzenie się z losem, z własnymi bolączkami i zaakceptowaniem pewnych spraw. Kończy się happy endem, ale takim naturalnym, nie przejaskrawionym. Takim, jakim kończy się prawdziwe życie - akceptacją.

Jeśli więc macie ochotę na garść prawdziwości i zmierzenia się z problemami, które z pewnością i Was trapią - polecam gorąco!


Autor: Karolina Głogowska
Katarzyna Troszczyńska
Wydawnictwo: WAB
Wydanie: 2018
Ilość stron: 319







* fragment książki "Dwanaście życzeń"

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn