W każdym z nas, gdzieś głęboko, drzemią okruchy. Te maleńkie i niewidoczne makrocząsteczki czekają cierpliwie na swój czas i kiedy uda się im dotrzeć do innych mikroskopijnych elementów, łączą się w całość, tworząc gigantyczną bombę składającą się z dobra i miłości. To dotyczy wszystkich. Trzeba tylko zajrzeć w głąb duszy.
Książki o tematyce świątecznej mają jedno zadanie. Jest ono banalnie proste, ponieważ polega na tym, żeby czytelnik poczuł się lepiej, uwierzył, że tuż przed Bożym Narodzeniem dzieją się cuda i, że warto w nie wierzyć. Książka duetu Kaczanowska i Bednarek spełnia to zadanie z nawiązką, ale też uczy i w łagodny sposób napomina, że nie jesteśmy sami na tym świecie.
Rzecz dzieje się w Krakowie, który w przededniu Wigilii tonie w śniegu. Ludzie gdzieś się spieszą, biegają i załatwiają ostatnie sprawy, by móc celebrować święta.
W niewielkiej kamienicy nieopodal Wawelu splatają się losy kilku ludzi, którzy na pierwszy rzut oka nie mają ze sobą nic wspólnego. A rozstrzał bohaterów jest co najmniej różnorodny. Mamy staruszkę, wdowę po człowieku, którego nie kochała, opuszczoną młodą mężatkę wychowującą córkę, wdowca, i ojca w jednym, nie potrafiącego dogadać się z własnym dzieckiem, zawiedzioną życiem czterdziestolatkę uciekającą od rodziny, kobietę chorą na nowotwór, woźnicę z tradycjami, niewiernego męża oraz męża utracjusza. Wszystkie te osoby łączy jedno – są samotni – a ich losy splatają się właśnie w tej krakowskiej kamienicy.
Okazuje się, że człowiek nie musi być skazany na samotność, że każdemu z nas należy się odrobina szczęścia i zawsze, ale to zawsze jest ono na wyciągnięcie ręki – wystarczy tylko się rozejrzeć.
Bohaterów jest kilkoro, ale w każdym z nich czytelnik odnajdzie coś, co go definiuje. Pewne zachowania, wypowiedzi i problemy, z którymi borykają się bohaterowie, niewątpliwie mogą nieraz sprawiać trudność, ba, mogą być dla osoby czytającej niewygodne. Zmuszają one bowiem do głębszego zastanowienia się nad swoim życiem, uczuciami i tym, czy na pewno jesteśmy ze sobą szczerzy i czy w głębi duszy niczego nie ukrywamy.
Powieść jest przesycona nadzieją. Nadzieją na lepsze jutro, lepsze życie, lepszy czas. Ale tej nadziei trzeba trochę pomóc – najlepiej posypując ją okruchami dobra, które w nas drzemią. Dzięki temu na pewno zacznie kiełkować.
Komentarze
Prześlij komentarz