Przejdź do głównej zawartości

Przy stole z Hitlerem – Rosella Postorino

Najokrutniejszy dyktator w dziejach historii – Adolf Hitler  charyzmatyczny, bezwzględny i pałający nienawiścią do inności, opętany wizją narodu czystej krwi aryjskiej, otoczony wianuszkiem popleczników i klakierów, wydawał rozkazy w najkrwawszej z wojen. Człowiek, który potrafił porwać tłumy i poprowadzić nimi tak jak mu się podobało, stworzył imperium zła, ale sam bał się o swoje życie na tyle, by ostatnie lata spędzić w Wilczym Szańcu czyli Naczelnym Dowództwie Sił Zbrojnych. Tam, w chwale swojego okrucieństwa, żył i jadł jak cesarz. Jednak nawet nad najbardziej zaufanymi ludźmi należy mieć pieczę, dlatego posiłki przygotowywane przez kucharza, najpierw spożywały testerki. Niemki specjalnie zatrudnione do tej roli.



W czasie II wojny światowej brakowało wszystkiego. Środków higienicznych, mąki, cukru, chleba, o mięsie nie wspominając. Podczas, gdy w obozach zagłady, w czasie nalotów czy ciężkich przesłuchań ginęli ludzie, Niemcy kochali swojego führera na tyle, że nie dopuszczali myśli iż mogłoby mu się coś stać. Kiedy więc żołnierze SS przychodzą do wiejskich domów i werbują kilka młodych kobiet, które będą testerkami jedzenia samego wielkiego wodza, w większości domów postrzegane jest to jako zaszczyt. Nie dość, że kobiety będą miały pełne żołądki, to jeszcze przyniosą do domu pensję, za którą wyżywią rodzinę. Ceną za tę niepewną pracę mogło być życie. Nigdy bowiem nie było wiadomo, czy w posiłku nie ma trucizny.

Powieść ta została oparta na prawdziwej historii Margott Wolk, która jako jedna z kilkudziesięciu testerek przeżyła wojnę. Opowiada o Niemce, młodej mężatce Rosie, mieszkającej razem z teściami w niewielkiej miejscowości Görlitz. Tam właśnie dziewczyna zostaje zmuszona do podjęcia pracy w charakterze testerki. 

Książka wskazuje na to, w jak pieczołowity sposób zbudowana została hierarchia wyższości. Z jakim pietyzmem i brutalnością przestrzegano prawa i jak bardzo patriotyzm i ślepe przywiązanie potrafi niszczyć. Czytelnik przenosi się w czasie po to by przekonać się jak jadał Hitler, jakie miał dolegliwości trawienne, dowiaduje się, że nie jadał mięsa, przesadnie dbał o wagę i gardził pijaństwem. A to, co podawano mu do jedzenia, powodowało, że miał jasny umysł i wyjątkowo radził sobie z problemami. Zbudował nieprawdopodobnie sprawnie działającą armię, która niszczyła, paliła i zabijała w imię wyższej idei.

Samotność to kolejna kwestia, która dokuczała ludziom w czasie wojny. Brak bliskości ukochanej osoby, długie wieczory i tęsknota, dawały się we znaki wszystkim. Ludzie jednak potrafili poradzić sobie też i w tej sytuacji, często obdarzając uczuciem kogoś, na kogo w normalnych warunkach, w ogóle nie zwróciliby uwagi.

Cała ta historia jest napisana tak, że trudno pozbyć się wrażenia, żeby czytelnik sam zdecydował, czy kibicuje głównym bohaterom czy też nie. Odważne porównania i metafory towarzyszą tej opowieści od samego początku. Nie kłamią, a ilustrują, opowiadają o realiach panujących w latach czterdziestych, zaskakują prostotą, ale i złożonością jednocześnie. Autorka nie kpi z miłości. Owszem, wytyka pewne błędy, czasem umoralnia, z pogardą spogląda na pewne relacje, ale zostawia czytelnikowi miejsce na swój osąd.

To trudna lektura. Niezbyt radosna, dość skomplikowana ideologicznie, na pewno w pewien sposób przestrzegająca przed tyranią i złem, ale też zwracająca uwagę na niemożność sprzeciwu i brak jakiejkolwiek możliwości walki. 

Polecana wielbicielom historycznych ciekawostek, niełatwych tematów, ale też literackich odkryć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn