Przejdź do głównej zawartości

Sylwia Zientek Hotel Varsovie|Królewski szpieg

Znany niemalże wszystkim Polakom, król polskiej komedii Adolf Dymsza śpiewał tak:

"Warszawa da się lubić,

Warszawa da się lubić,
Tu szczęście można znaleźć,
Tutaj serce można zgubić.
Wiadoma rzecz - stolica,
I każde słowo zbędnem,
W ogóle i w szczególe,

I pod każdem innem względem."

Nasza piękna Warszawa. Zupełnie zniszczona podczas wojennej zawieruchy, zrównana z ziemią, na której pozostały jedynie gruzy, podniosła się z kolan i z pomocą pracy ludzkich rąk została odbudowana. Nie w całości, niestety. Bez wielu bardzo ważnych elementów przedwojennego warszawskiego krajobrazu, ale z historią tętniącą w jej ulicach i błagającą o pamięć. Wszyscy wielbiciele zabytków, budowli i historii Warszawy, odnajdą to wszystko w trylogii Sylwii Zientek o hotelarzach z ulicy Długiej. A w stolicy działo się na przestrzeni wieków, oj, działo się!





Ta niezwykła, trzytomowa historia, opowiada o losach rodziny Żmijewskich, którzy w ciągu czterystu lat, z pokolenia na pokolenie przekazywali tajniki prowadzenia obiektu hotelowego. W początkach swego istnienia był on jedynie dobrze prosperującym zajazdem, ale z biegiem lat, zmieniających się czasów i mód przypływających ze świata, zgrabnie przeistoczył się w hotel. Jednym wiodło się w nim lepiej, innym gorzej, zarządzający doprowadzali go do rozkwitu, ale i upadku. Wszystko zależało od tego, który z rodziny Żmijewskich sprawował pieczę nad obiektem i w jakich czasach żył. A rodzina była niezwykła, pełna indywiduów i ludzi nietuzinkowych. Byli i przedsiębiorcy, perfumiarze, muzycy, malarze, doskonali kucharze, szpiedzy, ale i bumelanci, alkoholicy i rozmiłowani w polityce pieniacze. Dzięki pietyzmowi, z jakim autorka pisała powieści, poznajemy tajniki prowadzenia hotelu, problemy z jakimi przyszło się borykać właścicielom, zapoznajemy się z zawartością ich kies, patrzymy na służbę, podziwiamy ozdoby i dodatki oraz zaglądamy do staropolskiej kuchni, w której pachniało ziołami, czosnkiem i masłem.

Oprócz tego mamy cały przekrój zasad i mód panujących w danej epoce. Dominuje tu mnóstwo opisów kolorów, rodzaju okryć wierzchnich, tajników starodawnych toalet prowadzonych przez służki i wysublimowanych smaczków wprost z alkowy możnowładców. Wszelkie nowinki, z którymi zderzają się bohaterowie, ustroje polityczne, społeczne, wojskowe zmieniające się na przestrzeni lat, rusycyzm lub germanizacja, wszystko to ma wpływ na bohaterów, ich życie i zachowania.

Wiedzieć należy, że Sylwia Zientek przygotowała się do tej trylogii wybitnie. Z doskonałym wyczuciem opisała Warszawę za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego, później lata kiedy Polski nie było na mapach i w końcu początek wieku XX, odzyskanie niepodległości i dwudziestolecie międzywojenne pełne wodewilu, kabaretu i początków kina. Z odwagą i rozbrajającą szczerością wyłuszczyła czytelnikowi to, o czym nie da się przeczytać w podręcznikach do historii. 

Najciekawsze i najbardziej wstrząsające dla mnie przeżycie, to wiedza o tym, że Stanisław August Poniatowski, zwany wśród dworzan Pepim, był niezwykle rozrywkowym mężczyzną, uwielbiającym uciechy cielesne tak bardzo jak pęd do wiedzy, ale był też człowiekiem honorowym, zawsze zapewniającym przyszłość swoim metresom i dzieciom z nieprawego łoża. Przepysznie podana wiedza historyczna ciekawi tak bardzo, że trudno jest przestać o niej myśleć.

Dużo też tutaj historii kobiet. Często tragicznych, krwawych, romantycznych, ale też takich, dzięki którym mamy prawo głosować i pracować na równi z mężczyznami. Kobiety w tej opowieści, to mimo początkowych słabostek i niedomagań, osoby wyjątkowo silne, nie tylko fizycznie, ale też psychicznie/mentalnie. Kobiety - koty, spadające zawsze na przysłowiowe cztery łapy, niewiasty nadobne i posłuszne, ale też intrygantki kochające zabawę i władzę. Ta powieść jest kobietą, tak jak Warszawa.

Autorka podzieliła powieść szalenie ciekawie i dość oryginalnie. Pomijając fakt, że każdy tom można czytać osobno, bez znajomości poprzednich, daje dość interesujący obraz tego, co jest w nich zawarte. Każda z powieści podzielona jest na duże rozdziały, które dotyczą danej epoki historycznej. Kiedy już przyzwyczaimy się do pewnych bohaterów, zżyjemy z ich historią, rozdział się kończy, a kolejny poświęcony jest komu innemu, i to żyjącemu w zupełnie innym czasie. Cofamy się więc często z lat dwudziestych XX wieku, do wieku XVIII i odwrotnie. Dzięki temu sprytnemu zabiegowi nie ma czasu na nudę. Każde kolejne czytane zdanie jest świeże i zupełnie inaczej wybrzmiewa niż kilka stron wcześniej. 

Jeśli zaś chodzi o opisy, które w tego rodzaju powieści są nieodzowne, to muszę przyznać, że opowiedziane są w tak wysublimowany i lekko gawędziarski sposób, że czyta się je z olbrzymią przyjemnością i osobiście przyznam, że jeśliby w ten sposób pisano podręczniki, wiedza przyswajała by się samoistnie. 

Nie będzie dziś nawet łyżki dziegciu. Królewski szpieg jest powieścią wspaniałą i wyjątkową, a jej siła tkwi w olbrzymiej wiedzy historycznej autorki, w miłości do Warszawy, która niemalże wylewa się z jej kart i talentu, którego Sylwii Zientek odmówić nie można. Koronkowa robota!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn