Przejdź do głównej zawartości

Reklama dźwignią handlu

"Reklama, reklama, aaaaaaaa, pranie mózgu już od rana..." wyśpiewywał nieudolnie Krzysztof K.A.S.A Kasowski, robiąc miny do kamery i uśmiechając się głupio do nieskażonej jeszcze botoksem Agnieszki Włodarczyk. Jako jeden z pierwszych wyśmiewał reklamowy biznes dopiero co  raczkującej w Polsce machiny marketingowej, która rozpędzała się jak dobrze naoliwiona maszyna. 

"I w pizdu i wylądował!" krzyknął Siara Siarzewski w Kilerze. U nas też wylądował. W każdym domu. Ten marketing właśnie.





Słowa o "praniu mózgu już od rana" okazały się być prorocze, a wielobarwny korowód skrzeczących reklam dociera o brzasku pod drzwi każdego obywatela i nie pytając o zgodę parkuje w jego radioodbiorniku lub telewizorze, umilając poranne ablucje i przygotowując człowieka do pracy. Bo przecież dzień trzeba zacząć od odpowiedniej suplementacji; witamin na niepogodę, mikroelementów na poprawę odporności, kawy zbożowej w saszetkach i po tym koniecznie pasty wybielającej do zębów, które należy szorować soniczną szczoteczką z pierdylionem mikrodrgań na sekundę. Bez tego absolutnie nie wolno wyjść z domu, bo człowiek nie poradzi sobie w pracy. A tam czekają już inne przyjemności, które związane są mniej lub bardziej ze stanowiskiem, które piastujesz. Jeśli nie zjadłeś śniadania - masz ciastka uwalniające węglowodany co cztery godziny. Możesz to popić dietetycznym jogurtem z małej podlaskiej miejscowości lub ewentualnie dopchać się zupką w kubku ze sweterkiem albo do wyboru: kisielem lub budyniem. Później, po kilku godzinach pracy może dopaść cię stres, zatem nie zapomnij o proszkach niwelujących jego objawy, oczywiście popijając hojnie słynnym napojem dodającym wigoru. W ten sposób przetrwasz dzień i będziesz mógł wrócić do domu pewny, że w razie jak konar nie zapłonie - ty rozpalisz go w okamgnieniu i spędzisz miły wieczór bez wzywania straży pożarnej. Nie zapomnij o jednym i najważniejszym. Przed położeniem się spać, wszystko to należy zagryźć lekami na rozwolnienie, bo od wcześniejszych specyfików niechybnie dostaniesz sraczki i wtedy przydadzą się pieluchomajtki wchłaniające wilgoć lub w skrajnych przypadkach mydełko do wywabiania plam, które szybko i skutecznie poradzi sobie z każdą plamą.



Królem w długości pasm reklamowych jest Polsat. Można sobie wtedy zafundować rozmowę z mamusią, szybki seks albo prysznic i jestem pewna, że po powrocie będziesz miał jeszcze dwie minuty zapasu na zrobienie herbaty i otwarcie ciastek. Raczą abonenta reklamami w myśl zasady: im więcej - tym lepiej. Dzięki temu stacja dorobiła się własnego powiedzenia, które radośnie śmiga w internecie i cieszy czytelników. Brzmi ono tak:

"Oglądam sobie spokojnie reklamy na Polsacie, a tu film."

Telewizja czerpie środki finansowe, a my ból głowy i kolorowy rzyg marketingowy.

Powrócę jeszcze na chwilę do lat '90. Pierwsze polskie telewizyjne reklamy były bardzo innowacyjne, nienachalne i trafiające prosto w serca spragnionych zachodniego blichtru rodaków. Jedna z nich uderzała w sienkiewiczowską trylogię:



A kolejne, to już sami zobaczcie. Było coraz ciekawiej:


Kończąc tę nierówną, marketingową walkę, stwierdzam, że potrzebuje mojej codziennej dawki kawy, więc muszę zerknąć co dziś na topie ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Bajka o królowej Róży

Całkiem niedaleko, bo tuż za brzozwym lasem, stał biały domek pokryty starą cementową dachówką, którą tu i ówdzie pokrywał mech. Pomalowane na zielono okiennice lśniły w słońcu, a wielkie, otwarte na oścież drzwi zachęcały do odwiedzin. W domku mieszkał ogrodnik Szkuta, którego największą miłością było hodowanie kwiatów. Jak nikt inny znał wszystkie rośliny znajdujące się w ogrodzie, dbał o nie, pielęgnował i pomagał rosnąć. Jego największą tajemnicą było to, że potrafił porozumiewać się ze swoimi kwiatami. To właśnie one mówiły mu gdzie najlepiej je posadzić, w którym miejscu ziemia jest odpowiednio żyzna, a w którym miejscu wyleguje się rudy kocur Stefek i lepiej byłoby to miejsce omijać. Szkuta kochał swój ogród, ale brakowało mu rośliny, z której byłby dumny i mógłby chwalić się nią wśród znajomych. Pragnął takiej rośliny, która królowałaby w jego ogrodzie, dlatego w pierwszy piątek czerwca wybrał się na wielki targ rolniczy z zamiarem zakupienia sadzonek. Jego

Bajka o wrocławskich krasnalach

Baju, baju, bajka... Wszystkie dzieci wiedzą o tym, że krasnoludki to małe dzieln e skrzat y , które pracują w nocy i pomagają ludziom. Ale czy wiecie, że jest miasto, w którym krasnale żyją i mają się dobrze? Nie? No to spieszę z pomocą. Otóż krasnale mieszkają we Wrocławiu, pięknym mieście położonym na Dolnym Śląsku. Mieszka tam pewien mały chłopiec, który przeżył niezwykłą przygodę. Mam 10 lat i na imię mi Cyryl. Mieszkam z mamą w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu, w starych koszarach wojskowych. Mój tato był porucznikiem w wojsku, ale zginął na misji i zostaliśmy z mamą we dwoje. Mam rude włosy i piegowaty nos. Nie przeszkadza mi to jednak, bo mama mówi, że dzięki temu jestem wyjątkowy. Chodzę do szkoły na naszym osiedlu i mam wielu przyjaciół. W naszym bloku mieszkają ludzie, którym często pomagam. Czasem pomagam sąsiadce z dołu, wyprowadzam psa pana Kazimierza lub przytrzymuję ciężkie drzwi od klatki, żeby Pani Krysia mogła swobodnie wejść wraz ze swoimi rozkrzycza

O sercu, żółci i kiju w dupie

Od niemal dziesięciu lat moja najukochańsza babcia żyje ze stymulatorem serca, który pilnuje prawidłowego rytmu serca i nie pozwala mu na leniuchowanie. Dzięki temu urządzeniu najbardziej pomysłowa kobieta na świecie, czort wcielony i anioł w jednym, żyje i ma się dobrze. I niech tak będzie! Kontrole takich stymulatorów odbywają się raz do roku i od siedmiu lat mam przyjemność jeździć z babcią do poznańskiej kliniki po to by sprawdzić czy wszystko w porządku. Od wielu lat nic się tam nie zmieniło. Kolejki oczekujących na badanie, zaduch, smutek i strach przed tym co powie lekarz, bo jak mówi babcia, jak pompa w organizmie siądzie to już dupa blada. Żeby uniknąć zmęczenia , koszmarnych kolejek i wszechogarniającej rozpaczy, zdecydowałyśmy się na kontrole prywatne. Ludzi jest zdecydowanie mniej, ale zawsze znajdzie się ktoś z kim można pogawędzić, a babcia to uwielbia. Bardzo często, ku mojej uciesze chwali i podtrzymuje na duchu starszych od siebie pacjentów mówiąc, że świetn