Jedną z moich największych wad jest to, że dużo czytam. Pochłaniam wszystko co wpadnie mi w ręce. Książki historyczne, literaturę piękną, new adult, kryminały, romanse, fantasy, obyczajówki. Zmieniam upodobania w zależności od humoru, aury panującej za oknem, czy też sytuacji politycznej w kraju. Zawsze mam jakiś powód by sięgnąć po daną pozycję. Cieszę się, że ludzie czytają, wyrabiają dobre nawyki, dopieszczają szare komórki i karmią je literami. Nieważne co czytają, ważne, że cokolwiek i że jest tego dużo.
Książka, o której chcę opowiedzieć została mi polecona przez koleżankę. Zastanawiam się tylko, czy aż tak mnie nie lubi, czy po prostu sądziła, że mi się spodoba. Nie wiem. Wiem natomiast, że przeczytałam całą, od deski do deski i od tej pory możecie mnie nazywać masochistką, bo to co czytałam to absurd nad absurdy!
To był ten czas, kiedy miałam ochotę na dobry, ciepły romans, a nie miałam jeszcze najnowszej powieści Coleen Hoover. Koleżanka poleciła mi "Sny Morfeusza" zachwalając pod niebiosa złożoność relacji damsko - męskich, okraszonych dużą dawką erotycznych opisów. Pomyślałam, że to dobra książka do popołudniowej kawy, więc zalogowałam się na Woblinku i kupiłam ebooka w kwocie niecałych 32 złotych.
Od pierwszej strony, ba, od pierwszego zdania - wiedziałam już, że to będzie jedna wielka porażka, strata czasu i co najgorsze pieniędzy. Ale, że pieniądze wydane, towar na stole, to zgodnie z zasadą: zaczęłaś - dokończ, kontynuowałam lekturę.
Książka z narracją pierwszoosobową. Zdania przeładowane piskiem, wrzaskiem i titutaniem niczym u nastoletniej dziewuchy. Bohaterka wiecznie piszczała ("Boże, on jest boski - piszczę do słuchawki {...}), albo analizowała swoje zachowanie, rozdrabniając je na części pierwsze:
"Co ja robię? Ależ ze mnie idiotka! Ale jestem taka napalona! Nie mogę sobie pozwolić na seks z nieznajomym, przecież ja taka nie jestem! No, dobra, co mi tam, ja mu pokażę co to seks!"
Czasem też myślała o sobie bardzo źle i utyskując na zły los wpuszczała do swojego pokoju nieznajomych, zamykała ich w szafie, uprawiała seks ze swoim szefem, a potem nagle, z wielkim zdziwieniem zauważała, że "Ojej, on nas chyba podglądał. I co teraz? Pójdę i mu przypieprzę i odda mi zdjęcia i nie będzie mnie i Adama szantażował".
A będąc już przy tym tajemniczym kochanku, to oczywiście jest on obrzydliwie bogaty, ma miliony na koncie, jest rozpoznawalny i oczywiście ma najlepiej prosperującą firmę w całym Miami. Poza tym zatrudnia główną bohaterkę za to, że pyskuje. Ona - świeżo po studiach, wie już absolutnie wszystko na temat aranżacji wnętrz i zaraz po uzyskaniu wakatu, puste konto zapełnia się tysiącami dolarów i po całym pierwszym dniu spędzonym w pracy, bierze kilkudniowy urlop, podczas którego spędza czas z jej najlepszym przyjacielem, poznanym siedem dni wcześniej. W międzyczasie bzyka się ze swoim szefem, którego zna już od podszewki, bo przecież tygodniowy staż to już niemalże związek przez zasiedzenie.
Seks jest perwersyjny i brutalny. W pewnym momencie dochodzi nawet do gwałtu. Nieprawdopodobnie brutalnego, absolutnie niedopuszczalnego, a Cassandra (czyli główna bohaterka) mówi do winowajcy, że nie zgłosi tego na policję, bo najnormalniej w świecie nie chce robić mu problemów.
JA BARDZO PRZEPRASZAM, CO? Co do cholery?
I tak tłukłam się z obrzydzeniem po tej niby powieści, robiąc raz po raz zdjęcia:
Szalenie ważna to była informacja. Bez niej czytelnik z pewnością by się pogubił. Jednak im głębiej w las, tym ciemniej:
Różne różności - hit. Al to nie wszystko:
No tak, rzeczywiście nie zabiłby ryby... Powiedział to jednak żrąc kiełbasę z ogniska.
Cały ten mój wywód jest równie chaotyczny jak ta pożal się boże powieść erotyczna. Po raz pierwszy w życiu odradzam lektury. Po raz pierwszy w życiu miałam ochotę spalić książkę, a potem napisać długi i bolesny list do wydawcy, z prośbą o zaniechanie tego wydawczego procederu. I w końcu, po raz pierwszy w życiu, kończąc książkę odetchnęłam z ulgą, bo męczenie mnie prze bagatela 416 stron, to wyjątkowa kara!
Jest jeszcze jedna rzecz, która sprawia, że dostaję dreszczy. Na ostatniej stronie, autorka napisała:
KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ!
Komentarze
Prześlij komentarz